Pokrótce X, to ambitna artystycznie i merytorycznie także, o bzykanku klasycznie slasherowa przypowieść. Przypowieść z przesłaniem, że kiedyś jest jędrny i młody to nie odbieraj sobie okazji do dmuchanka, dlatego że jacyś fanatycy religijni będą Ci wciskać poczucie winy i pieprzyć (uwaga kontekst/gra słów :)) o grzechu. Przyjemność czerpać z młodości smarkaczu musisz, bo ta jędrność nim się obejrzysz sflaczeje i szalej ile wlezie kiedyś jeszcze w stanie, bo życie po prostu prozaicznie krótkie. Tylko uważaj z kim tańczysz i może jednak zachowaj trochę więcej niż minimum elementarnej ostrożności, bo wiesz zło to jednak może czekać za rogiem i naiwnych strącić (gdy da mu się szansę) już za życia do prawdziwego piekła rozpusty. Zabawnie, prawda że scenariuszowo dość zabawnie? Tylko że pod przesłoną z mrugania oczkiem jest w tej kinofilskiej zabawie sporo powagi i jest też właśnie to wytłuszczone ostrzeżenie, że każda filozofia życiowa musi zakładać dwie opcje i koniecznie awaryjny plan B, oraz że jak sobie łeb bezkompromisowymi ideami nabijesz, to kuku możesz sobie prędziutko naiwny frajerze zrobić i co najwyżej u czubków wylądować, gdy odbijesz się kilkukrotnie od ściany. Frustracja to bowiem podstępna suka, ona zatruwa umysł i prowadzi do mega słabych finałów. Dość fizycznie (w sensie eksploatowania cielesności) i makabrycznie (w sensie gatunkowym) hajpowany ostatnio Ti West o młodości i starości nawija, a że posiada człowiek (udowadniając to wraz z operatorem) oko do doskonałego kadru i potrafi z poszczególnej sceny jak i z całego filmu zrobić gatunkowy klejnocik (scena z krokodylem) oraz dodatkowo Chelsea Wolf (o jak fajowo) z Tylerem Batesem w tandemie prezentują dryg do budowania odpowiedniego tła muzycznego, więc seans to całkiem powabny, ale przełomu w sensie dzieła epokowego nie ma co się spodziewać, bo to nie ta estetyka i chyba nie aż tak wysokie rzecz jasna ambicje.
P.S. Tak, obejrzałem najpierw Pearl, teraz dopiero X i być może powinienem zrobić to na odwrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz