czwartek, 16 listopada 2023

Jeanne du Barry / Kochanica króla (2023) - Maïwenn

 

Wygrywa dopieszczonym i zdobnym obrazem, zatem w całej okazałości ilustracyjnie jest wspaniały. Zdobywa moją sympatię także klasyczną (opowiadaną) narracją i doskonałym aktorstwem, nie tylko promującego go swoim głośnym nazwiskiem, ostatnio lekko niewykorzystywanego w kinie Johnny’ego Deppa. Jest uroczo skrojony i szczególnie może się podobać udziałem kompozycji światła i w centrum uwagi przepychu epoki, z malowniczym dodatkiem architektury krajobrazu oraz przede wszystkim jako rdzeń, tej będącej dziełem rąk człowieka (Och Wersal). Ale to myślę standard w gatunku - tego się minimum wymaga i za brak punkty odejmuje, a za obecność zbyt wiele nie dodaje. Kochanica ma jednak więcej walorów do zaoferowania (jakby to dwuznacznie nie zabrzmiało), bo artystycznie potrafi człowieka oczarować, kupić też wyrafinowaniem atrakcyjnej produkcji oraz jak zaznaczyć już zdążyłem, aktorstwem pokonującym bardzo wysoko podniesioną poprzeczkę. Za sprawą powyższych ta jednak poprzez historyczne fakty przewidywalna historia uwodzicielskich zdolności i naturalnych zalet związanych z podobno ciepłą osobowością bohaterki, bez większego trudu zdobywa moje serce. Uznanie moje spieszę wyrazić na zmianę podczas seansu wprowadzany w przyjemny dla oka flow wizualny oraz lekko śmieszno-straszne charakterystyczne dla czasu i miejsca oblicza zachowań, jak i z drugiego bieguna samą bezpretensjonalną relacją Ludwika XV z dostępującą gigantycznego awansu społecznego wieśniaczką o mentalności wrażliwej artystki. Błazeńska dworska etykieta (tuptanie wygrywa), zabawne a czasem wręcz groteskowe postaci (tak cechy fizyczne, jak psychiczne dyspozycje) versus rozwiązłość tych zepsutych bogaczy i najjaśniejszej jego wysokości osoba znudzona, ale też inteligentnie rozbudzona świeżą naturalnością tytułowej “kochanicy”. To wszystko scenograficznie dorodne, co wyżej pomiędzy wymieniłem, to jednak tylko otoczka. To tło dla zaskakująco pięknego w istocie filmu o zakazanej miłości. Filmu o skandalu w świecie jak zawsze pokomplikowanym maksymalnie przez ludzkie reguły, z których konwenanse najbardziej irracjonalne. Zaskakująco też udanie (powrócę ostatni raz do wątku) Depp zagrał bardzo sympatycznego, niemal wiecznego (59 lat na tronie) władcę, przez poddanych nazwanego Ukochanym, choć z perspektywy polskiego dążenia do przywrócenia na tron Leszczyńskiego, można by go określać mianem umiarkowanego sprzymierzeńca lub po prostu naturalnego w pierwszej kolejności  admiratora interesu Francji. Nie tylko historycy znają tą historię - oni z pewnością podczas edukacji przyswoili ją jednak dokładniej.  

P.S. Nie znam w szczegółach lub nie rozumiem ideału piękna epoki i nie wiem też jak wyglądała prawdziwa Jeanne, ale piękno tej istoty, a być może tylko dość specyficzne piękno uśmiechu aktorki w nią się wcielającej jest lekko wątpliwe. Czy tylko moje poczucie estetyki odrobinę cierpiało? Czy zanim zdążyłem się podzielić tą uwagą, nie powinienem sprawdzić kto całościową pieczę nad produkcją (he he) sprawował?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj