Zawsze
z ciekawością i nadzieją bez większego niepokoju sprawdzam tego rodzaju małe produkcje, lecz
naturalnie nie zawsze to co obiecują, to też w rzeczywistości
oferują. Mam na myśli filmy zrobione za stosunkowo małe pieniądze,
często oryginalne w formie, nie opierające się na spektakularnych
możliwościach wywołania wrażenia na masowym widzu, a obrazy które
pozostaną niszowe i być może kultowe, choć tylko dla widza
specyficznego, widza nielicznego, widza wtajemniczonego. Reality jest
właśnie ograniczony do minimum i nie czuć przez to niedosytu, bo
to co wypełnia tą wąska ekspozycyjnie przestrzeń jest gęste od
tajemnicy i pobudza w widzu poczucie obcowania z jakimś
archetypicznym kinowym napięciem, gdzie niedomówienia, umowności
oraz dedukcyjna metoda robią robotę. Nie mówię tu o czymś w
rodzaju metafizycznym, bo film to o rzeczach absolutnie nie
wykraczających poza obszar totalnego realizmu, ale prostota środków
maksymalnie wykorzystanych oraz doskonałe dialogi i równie
fantastyczne aktorstwo o cechach wyjątkowej naturalności, wywołują
wrażenie tak chwilami quasi dokumentu jak fantastycznie rozpisanej
błyskotliwej sztuki teatralnej bez sztuczności czy znanej z teatru
maniery aktorskiej. To nieco paradoksalne, bo niby formy to bardzo
różne, a jednak w tym wypadku spójne. Osiemdziesiąt minut gadania
w ograniczonych czterema ścianami pomieszczeniach, a ogląda się
znakomicie i odnosi przekonanie, jakby to na ekranie
rozwijała się rozbudowana historia o cechach najlepszego thrillera.
Dlatego praca Tiny Satter wygrywa i tak jak niegdyś w kategorii filmu o
miłości gigantycznych doznań dostarczył mi kameralny Comet, tak w
kategorii thrillera o tematyce szpiegowskiej właśnie Reality zajęło od dzisiaj bardzo wysoką pozycję. To wielkie małe dzieło, o silnym
oddziaływaniu za sprawą niby banalnych środków wyrazu, a przez to
że podniesionych do rangi inteligentnej gry z widzem, tak
imponującej. Oświadczam to głośno i wyraźnie, że obejrzałem z
permanentną uwagą i ogromną przyjemnością film, który mnie
zafascynował i który zasłużył na szersze uznanie, którego rzecz
jasna nie zdobędzie, bo wiadomka - nie po to ludzie mają abonamenty
w serwisach streamingowych, by oglądać jakieś produkcje za
względne grosze, gdy w ofercie mega hity, których znajomością
można pochwalić się w towarzystwie. Ja zamierzam jednak opowiadać
i promować Reality, tylko że nie mam zbyt intensywnego życia
towarzyskiego, to i zakres mojego wpływu niewielki, ale być może
intensywność oddziaływania po przyłożeniu do odpowiedniego
słuchacza większa.
P.S.
Dodam że wszystko co się pojawia, to materiał oparty na faktach, a
dokładnie na podstawie nagrania z właściwych czynności. Jakich?
Zachęcam sprawdzić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz