niedziela, 26 listopada 2023

Katatonia - Brave Murder Day (1996)

 


Katatonia z czasu Brave Murder Day i jeszcze ze dwóch trzech albumów po nim, to nie My Dying Bride z dla odmiany każdego okresu prócz rzecz jasna  34.788%... Complete, więc kiedy czytałem  to nuta o ekstremalnie depresyjnym charakterze, to zawsze w świadomości mojej na intensywności zyskiwało takie oto przekonanie, że jak można mówić o kompletnym dole, wiedząc jak dosłownie tego doła wywołują ich kumple z "wysp". Smutek jaki wtłoczony w Brave Murder Day na pewno jest przytłaczający, ale on nie charakteryzuje się tym płaczliwym tonem, jakie przykładowo skrzypce na ikonicznych krążkach brytyjskich smutasów rządziły, tylko ucieka w kierunku specyficznej hipnozy jaką z kolei wywołuje bardzo transowe oblicze sześciu kompozycji stanowiących program płyty. Pół tuzina numerów zamkniętych w 41 minutach, to niewiele ale myślę  w sam raz, bowiem nie mam do czynienia z muzyką nazbyt złożoną i obficie nabitą wielością wątków, bowiem styl Katatonii z tego okresu rządzi się własnymi prawami, w których rozwijanie jednego, bądź góra dwóch nadrzędnych wątków potrafi zdominować utwór, a brak jakichś spektakularnych wybiegów ze zmianami tempa czy klimatu, powoduje że uparte wydobywanie z instrumentów lekko modyfikowanego dźwięku może nieco przynudzić i tu następuje pętla w mojej analizie i wracam do startowej tezy, iż Katatonia nie dobija, a tylko swoim hipnotyczno-transowym magnetyzmem powoduje zawieszenie słuchacza. To nuta bezdyskusyjnie pozbawiona nadziei i zimna, chłodem wieje tak z dźwięków jak i teksty jeszcze silniej wywołują uczucie szaleństwa na granicy rozpaczy, ale nie tylko przez udział w sesji Mikaela Åkerfeldta bliżej jej do najstarszych dzieł wspomnianego, pod szyldem Opeth wydanych. Zamiast doom metalowych inklinacji, znacznie wyraźniej zwrócona w stronę progresywnej w metalu niszy, choć nazywanie dość ubogiej w pomysły aranżacyjne nuty progresją może być zasadnie odebrane jako wciskanie niejako na siłę w przebogate gatunkowe ramy, kiedy w rzeczywistości szwedzka ekipa karmi się ograniczonym potencjałem zagrywek. Progresywny tak, lecz w nieco innym rozumieniu tegoż określenia, gdyż rozwój motywów sprowadza się do powtarzalności urozmaicanej siłą jej natężenia i rozwijanego (powtarzam) jednego głównego tematu, czasem mniej, a czasem bardziej modyfikowanego. Zatem kiedy myślę o Katatonii z Brave Murder Day i znam też Katatonie z dalszej kariery, to jednak doceniam że ewoluowali - podobnie ma się sprawa moje stosunku do "opethowych" Orchid czy Morningrise i poniekąd jeszcze My Arms, Your Hearse. Lubię, a najbardziej szanuję, lecz żebym tracił dla nich obecnie wciąż głowę, to nie bardzo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj