„Szeroko uśmiechnięty” horror fińsko-szwedzkiej koprodukcji, znaczy bohaterowie (rodzina) promieniści, suszący białe ząbki i ich życie w stu procentach prawie idealne. Na zewnątrz roztaczanie uroku, a wewnątrz coś nie gra do końca, jakaś niepokojąca hipokryzja uderza i coś w relacjach skrzypi. Gdzieś ta matka toksyczna się od początku wydaje - despotyczna konkretnie okazuje. Historia natomiast być może z pozoru zdaje się frapująca, lecz po chwili staje nazbyt oczywista, a wykorzystane narzędzia techniczne kiczowate. Metafora bezpośrednia i niewiele intrygującego pierwiastka w rozwój sytuacji wtłoczono, a w dodatku aktorstwo za letnie i bez większego wyrazu. Ponadto jak na „zabawny” horrorek za obleśnie i w całej rozciągłości sztucznie niepoważnie, może dlatego mnie nie przekonało, nawet gdyby zamiast w rzeczywistości nijakości, a w zamiarach ambicjonalnych tendencji oszczędziło, a chociaż trochę konkretnie postraszyło. Bardzo było mi żal tych dziewięćdziesięciu minut poświęconych deszczowym około południem - mogłem na przykład zrobić lepiej pranie czy coś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz