Dziadziuś Michael Caine w wybornej aktorskiej formie, idealnie odnajdujący się w konwencji sarkastycznego zgorzknialca z wysokim poziomem inteligencji i u jego boku partnerująca mu Aubrey Plaza, czyli weteran i powiew młodzieńczej aktorskiej świeżości w osobie już nie aż tak młodej aktorki, która właśnie obecnie przeżywa swoje pięć konkretnych minut. Ta kobieta to petarda, ale wiekowy Caine na pewno jej tutaj pod względem charyzmy nie ustępuje, więc para ta potrafi wzbudzić sympatię i mimo że nie rozsadza ekranu, to ostro nim rządzi. Formuła filmu Liny Roessler, to teoretycznie to co lubię. Dramat o dojrzałym dnie, ale podany bez egzaltowanych naprężeń, związanych ze śmiertelnie poważnym podejściem do tematycznej materii. Znaczy z dystaLina Roesslernsem, ale nieprzesadzonym i przy okazji bez nadmiernego forsowania osobliwych cech postaci, a jednak w praktyce wyszło reżyserce tylko poprawnie i przez co nawet jeśli moje oczekiwania (nie kojarzyłem jej dotychczas) były niesprecyzowane i też z racji tej niewiadomej niewysokie, to odczucia mam mieszane, na granicy lekkiego rozczarowania, choć na szczęście nie zmarnowania czasu. Temat przewodni natomiast, to trochę kulisów wydawniczych, zasad podług jakich funkcjonuje ten biznes i osobliwych praktyk powiązanych z charakterystyką postaci z branży. Starcia przeszłości ze współczesnością, metod archaicznych z nowoczesnymi regułami jakie dzisiaj pomagają promować książki, autorów i zapewniają popularność w postaci followersów. Drugie ważniejsze dno zaś, to człowiek - człowiek zasadniczo spełniony zawodowo, a nieszczęśliwy, bo taki wrażliwy, że bez grubej pancernej skorupy rzeczywistości nie dźwiga, choć z nią może nie dźwiga także, a cała komediowa intryga oparta jest na konfrontacji tej trudnej, doświadczonej przez czas i wydarzenia osobowości, z osobowością z myślę tylko pozornie innej galaktyki. Ale trzeba luknąć samemu, by się przekonać czy mi się tak jedynie wydaje. Najlepiej niedzielnym popołudniem, dla niepozbawionego mądrego przesłania odprężenia.
P.S. Chciałem jeszcze zauważyć, iż w sumie postać grana przez Caine'a ma ewidentnie od wielu lat depresję, a w scenariuszu nie podchodzi się do tego stanu na zasadzie wszechobecnej dzisiaj w hollywoodzkim kinie napędzanej poprawnością polityczną histerii, bo może Roessler jest świadoma, iż istnieją tacy ludzie, którzy poniekąd z wyboru wolą żyć w klimacie kontrolowanej melancholii i ja tą postawę oraz perspektywę oswajania demonów, jaka tutaj prezentowana szanuje. Rzecz jasna dla potrzebnej (ba, koniecznej) w rzeczowej dyskusji o depresji równowagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz