piątek, 10 marca 2023

Śubuk (2022) - Jacek Lusiński

 

Postpeerelowski klimat, dokładnie przełomu około transformacyjnego, kiedy nowa Polska rzeczywistość rodziła się w bólach i w której realia kończącej się epoki, jeszcze długo kładły się cieniem na nadziejach na lepsze jutro. Z początku totalnie obskurna beznadzieja, z czasem właśnie uporem maluczkich wymuszane pozytywne przemiany, bo oto kolejna ludzka historia jaką na warsztat wziął Jacek Lusiński (Cart Blanche), rozgrywa się na przestrzeni około 20 lat, więc w tle scenografia musiała autentycznie odzwierciedlać charakterystyczne cechy dynamicznie zmieniającej się epoki i ja nie mam jakichkolwiek uwag do ekipy odpowiedzialnej, bowiem tak bezpośrednio wizualnie, jak i mentalnie koncepcja realizacyjna spójnie historyczny anturaż oddaje. Nie to jednako jest w tejże doskonałej pracy reżysera i współpracowników najważniejsze - choć fakt, gdyby na poziomie tło i pierwszy plan nie grało, to dużo trudniej byłoby skupić uwagę widza na temacie. Najważniejsza jest najzwyczajniej emocjonalnie wrząca historia i dialogi przejmujące. Śubuk (Kubuś) jako całość to przede wszystkim te kluczowe dla przeżywania kina dreszcze hiper intensywnych emocji. One są solą obrazu Lusińskiego - one decydują o kierunku i mocy jaka z opowieści o potężnej determinacji i żelaznej konsekwencji płynie. Stąd film ten po prostu często niezwykle skutecznie kopie w miękkie podbusze i nie wyobrażam sobie by kogokolwiek pozostawił obojętnym, gdyż tak przejmująco jest skonstruowany. Skonstruowany doskonale pod każdym względem i potęgę jego oddziaływania czuć jest już jak tylko kilka minut seansu widz doświadczy. Doświadczy wolnego od wszelkich możliwych w kinie środka banałów - kapitalnie wyważonego stosunku współczynnika bólu psychicznego do natężenia matczynej miłości i będących ich rezultatem słabości oraz poświecenia i wytrwałości. Pięknie uwrażliwiającej, tak samo smutnej, jak i niosącej nadzieję lekcji pokonywania trudności, często uderzając głową w mur znieczulicy, tak urzędniczej jak powszechnej i wszechogarniającej znieczulicy ludzkiej - szczęśliwie jednak tylko w teorii, bo w praktyce kiedy społeczność zaczyna rozumieć, staje się społecznością świadomą, a w konsekwencji sympatyzującą, a nawet pomocną. Straszliwie się zbeczałem, bo głęboko seans odczułem i biję brawa ekipie bez wyjątku - zaczynając naturalnie od odpowiedzialnych za scenariusz i reżyserię, przez znakomitą obsadę, pośród której naturalnie wymienię desperacko zjawiskową Małgorzatę Gorol wraz z zjawiskowo cierpliwą Martą Malikowską, niezwykle autentycznego Wojciecha Dolatowskiego oraz Andrzeja Seweryna (mistrzostwo) jak i Aleksandrę Konieczną (mistrzostwo również), na finał dodatkowe oklaski dedykując Hani Rani i jej muzycznej wrażliwości.

P.S. Gwoli ścisłości film jest o NIESTANDARDOWEJ ścieżce ROZWOJU dziecka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj