czwartek, 9 marca 2023

À plein temps / Na pełny etat (2021) - Eric Gravel

 

Paryż kompletnie zostaje sparaliżowany, kiedy pracownicy komunikacji strajkują, a najdotkliwiej między innymi taki kłopotliwy stan rzeczy odczuwa Julie, która codziennie dojeżdża do pracy z nieco bardziej odległych od przedmieść podparyskich okolic i teraz jej plan dnia jako samotnej matki wychowującej dwójkę pociech ostro się komplikuje. Nie dość że sama wychowuje tą słodziutką parkę niedorostków, to jeszcze złośliwy bojler utrudnia jej codzienne, napięte harmonogramem rytuały, jakimś jednak cudem nie doprowadzając sprowadzonego do kontroli zegara chaosu codzienności do kompletnego obłędu. Tak mniej więcej ta historia się zaczyna i dalej rozwija może nie zaskakująco ale w jakiś sposób niespodziewanie, bo mimo że ciśnienie męczącego „muszę”, presja właśnie dorosłych obowiązków i kłody wciąż rzucane pod nogi, to minimalny happy end powiązany ze spełnieniem zawodowych ambicji zamyka w sposób otwarty tą obserwację systematycznej pogoni Julie za „być” i „udźwignąć”. Wszystko to zarazem takie przewidywalne i uproszczone (jednym słowem trywialne), a jednak sposób narracji nawiązujący w obyczajówce do tempa jakby z thrillera, bądź wręcz kina akcji, potrafi zaangażować i zmęczyć widza niemal tak jak bohaterkę. Ja przynajmniej goniłem wraz z Julie i przyznając iż mimo że zdarzyło mi się podczas seansu sarkastycznie skomentować wydarzenia i postawy, to mocno kibicowałem tej herosce, zdając sobie sprawę że do k**** nędzy po to natura zorganizowała prokreację w parze, by właśnie w parze konfrontować się z wyzwaniami rodzicielskimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj