Niezwyczajny, oryginalny na kompletnie niespotykany sposób, z wszystkimi w fabule jako jaskrawy kontrast użytymi fragmentami autentycznego filmu z lat 80-tych, kiedy naturalnie rumuńska ziemia leżała za żelazna kurtyną, pod ciężkim butem fasadowej dyktatury towarzysza-gnidy Ceaușescu. Przekornie to co dzisiaj w odcieniach monochromatycznych, a to co przed lat czterdziestu w uroczych, dających poczucie przyjemnego bezpieczeństwa pastelowych kolorach. Tak prowokacyjnie, w kontrze do powszechnego spostrzegania - dzisiejsze piekło i “wczorajszy” raj! Dokładnie to wprost indywidualni główni bohaterowie (kobiety za kółkiem w dwóch epokach), a w sensie niedosłownego znaczenia i publicystycznego komentarza, w szerszym kontekście, społeczeństwa z dwóch politycznych ustrojów na jednej ziemi. W ujęciu natomiast sytuacji aktualnej drapieżny kapitalizm jako główna scena, dżungla motoryzacyjna (obłęd powodowany stresem, napięciem, a może po prostu chamstwem), jako jej symboliczny przejaw, dziki w założeniu, prymitywny południowy wschód Europy pokojowo podbity - wykorzystywany, eksploatowany przez w teorii praworządny, cywilizowany (lepszy) korporacyjny ład, w którym polityczna poprawność paradoksalnie sprawiedliwość ponad wszystko (ekshumacje z terenu cmentarza wracającego do prawowitego czy też nowego deweloperskiego właściciela). W tych realiach kapitalistycznego wyzysku i rozwarstwienia społecznego zaskakująco docelowego mnóstwo celnych, uderzających prosto w twarz i w intencji możliwie ocucających, krytycznych i autokrytycznych szyderczych docinek. Podobnie wiele mega grubych (Hans Frank), jak i nieco bardziej subtelnych, symbolicznie ironicznych (Oda do radości) aluzji, tudzież najzwyczajniej manifestacji stanowiska reżysera wobec tak narzuconego i przyswojonego nowoczesnego niewolnictwa, akceptowanego jako ambicja zapierdolu dla w zasadzie nieosiągalnego grubego sukcesu, lub prozaicznego przetrwania. To jest poniekąd radykalny, lecz genialny komentarz społeczny i polityczny, jak i pogłębiony portret psychologiczny biedaków żyjących zarówno wczoraj jak i dziś w każdym z krajów dawnego bloku wschodniego. Narracja w interwałach przekazująca informację półgębkiem, do rozgarniętych docierająca paradoksalnie bardziej niż bezpośrednia łopatologia. Używając jako argumentu obrazu oraz aluzji zachęca do odpowiedzi na pytanie, czy dzisiaj jest lepiej i łatwiej, a może nic się w zasadzie nie zmieniło, tylko inne są koszty realnego, bądź pozornego wzrostu komfortu życia? Rumuni rżnięci przez bogatą starą Unię, różnice nie tylko statusu materialnego ale i mentalności więc i Rumuni rżnięci przez Rumunów, którym może nie tak daleko moich własnych rodaków. Nie jesteśmy upośledzeni, a pozwalamy sobie, tak jak pierwszoplanowa bohaterka inteligentna, a też żyjąca jak żyje! Radu Jude może nie buntuje, ale na pewno świeci niewygodną prawdą prosto w ślepia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz