Nie wierzyłem w Janka i Janka to wina, że Janek taki zwodniczy w negatywnym znaczeniu trailer puścił i że powątpiewanie we mnie nim wywołał. Gdybym z poczucia obowiązku się nie zdecydował i nie sprawdził z jakim efektem praktycznym Komasa w szerokim świecie kina zaczyna (oby tak szybko nie skończył jak z zaskoczenia zaczął), to mógłbym żałować, bowiem oglądało się Rocznicę znakomicie i nawet jeśli nie jest ona filmem idealnym, to w sumie niewiele jej brakuje. Wszystko ma oprócz może BŁYSKU geniuszu, ale jeśli z katalogu wymagań wyłącznie tego jednego (wirtuozerskiego) brakuje, to nie ma powodu aby nie uznać anglojęzycznego debiutu Komasy za obraz wart uwagi i wart kasy w niego zaangażowanej. Śmiem stwierdzić nawet, iż gdy wziąwszy pod uwagę szeroki krąg tematyczny w jakim się merytorycznie poruszał, to on Rocznicą dołącza do największych tuzów współczesnego kina, stając obok tegorocznego Andersona, Lánthimos i Astera. Staje i może nawet lekko klatkę wysunąć do przodu z dumą, gdyż Rocznica kapitalnie rozkminia te nasze dzisiejsze największe społeczne bolączki i podaje je w solidnie przyprawionym metaforycznie-alegorycznym politycznym sosie, nie wiem czy nie najbardziej dosadnie i zarazem dosłownie, a przez to oddziaływając na możliwie większą cześć widzów otrzeźwiająco. Rocznica jest totalnie poważna i świetnie wymyślona pod kątem scenariusza, a mega sprawna realizacja i wysokiej klasy aktorstwo tylko jej kolejnych plusów dodaje. Bierze problematykę o naszym ludzkim byciu bądź nie byciu decydującą i ukazuje przez pryzmat kilku lat funkcjonowania jednej inteligenckiej i wpływowej rodziny, jak dystopijne przemiany w jednostkowym, a w konsekwencji makro społecznym myśleniu, mogą przyczynić się tak do rozkładu związków w skali mikro i makro - deewolucji w ewolucji. To używając odważnych słów film o czystościach intencji i teście dla charakterów i wrażliwości. O buncie i rewolucji zjadającej własne dzieci, bowiem nie były one w złożoności swoich „przełomowych” tez w stanie przewidzieć, tak daleko idących pesymistycznych konsekwencji. W ujęciu rodzinnych indywidualnych frustracji i więzi, jednostkowych stanów psychicznych i grupowych traum, Komasa z ekipą niezwykle wyraźnie pokazuje/sugeruje drogę jaką ku naszemu nieszczęściu kroczy obecna Ameryka. Gdyby tylko miast zastosowanej dość „hallmarkowej” estetyki wizualnej (może ograniczenia budżetowe), mógł sobie pozwolić na wizualną nieograniczoną kasą finezję oraz abstrahując od wymiaru pieniężnego, włączył do diagnostyki więcej bezpretensjonalności artystycznej (jakiej być może po prostu jako artysta jest pozbawiony), to wejście w branżę od strony zachodu zaliczyłby z przytupem. Zatem wstyd mi Janek, że w Ciebie mocno powątpiewałem, życząc Ci abyś rozwijał ze wsparciem możnych niewątpliwy talent do łączenia emocjonalnego dramatu, z obserwacyjnym kursem społecznym.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz