Debiut reżyserski Scarlett Johansson, który absolutnie nie wygląda jak debiut, będąc w pełni dojrzałą technicznie produkcją, w dodatku niezwykle pasjonującą i wyjątkowo naturalnie wzruszającą. W najprostszych słowach piękny filmem o przyjaźni i żałobie, w tonie empatycznego rozumienia teorii psychologii straty i zaprzeczająca stereotypowemu przekonaniu, iż skrajne pokolenia nie mają prawa znaleźć wspólnego języka czy mianownika. Zarazem niezmiernie poruszającym doświadczeniem, które przez większość czasu projekcji wywoływało niekontrolowaną już u mnie produkcję łez, doprowadzającą do niekomfortowego swędzenia gałek ocznych i destabilizującego poczucia nieporadności wobec podatności na ekranowe wywoływanie reakcji emocjonalnej łzawej. Jednocześnie harmonijnym, z kluczową tendencją do wzruszania, zabawnym, na wysokim poziomie dojrzałej klasy obrazem, z fantastycznie sympatyczną babcią sarkastyczną, w jakiej dwie teoretyczne skrajności żyjąc, one sobie nie przeszkadzały i nie zaprzeczały. June Squibb rządzi/włada ekranem, przejmując dominację jako aktorka gigantycznej charyzmy (niezapomniana dla mnie w Nebrasce Payne'a), ale to szczególne światło z niej bijące nie oślepia i pozostawia idealnie tyle ile należy miejsca pozostałym bohaterom tejże wartościowo sięgającej poziomu najwyższego opowieści z treścią, morałem, przesłaniem, ale i atrybutami doskonałego przy okazji kina rozrywkowego, które świetnie bawiąc przypomina niby o banałach, jednako czyniąc to zniewalająco czarująco i z ciepłym szacunkiem do powagi tematyki. Spędziłem dzięki temu nieco ponad sześć kwadransów w kinie, wpatrzony, zadumany i zafascynowany pomysłem na scenariusz głębokim i realizacją o walorach najbardziej profesjonalnie i szlachetnie, z klasycznym temperamentem poprowadzonego projektu. W towarzystwie aktorskich zarazem seniorów i juniorów, doskonale przenikających się i dopełniających, gdzie prócz prymatu wspomnianej June Squibb, estetycznie i warsztatowo do intensywnych oklasków dopinguje rudowłosa, piegowata, pełna wdzięku i intelektualnie-emocjonalnej dojrzałości Erin Kellyman. Polecam! Polecam tym bardziej w ten podkręcany już od tygodni przedświąteczny czas. Polecam, bowiem już dawno tak intensywnie nie roniłem łez. Zarazem łez wzruszu, jak śmiechu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz