Dramatyzm
poszczególnych, wypchniętych z równego szeregu scen robi wielkie wrażenie, a
aktorstwo nawet jeśli jest w nich mocno teatralnie archaiczne, to do jasnej cholery
w moim przekonaniu w tych miejscach odnajduje się znakomicie. Mam tutaj na
myśli te wszystkie fragmenty z podsycanymi emocjami, natomiast między nimi
narracja płynnie łączy poszczególne uczuć natężenia i doskonale ukazuje
złożoność opowiadanej historii. To nie jest suche przedstawianie kolejnych
faktów, lecz soczyste filozoficznie i autentyczne psychologicznie jak się
wydaje relacjonowanie zachowań człowieka w obliczu sytuacji wymagającej
zachowania rozsądnego emocjonalnego dystansu i inteligentnej rozwagi. Choć
Wajda nie pochyla się nad każdym z drobiazgów w zaburzonych relacjach bohaterów
i nie próbuje wejść w rolę terapeuty, jako świetny analityk i znakomity twórca
filmowej sztuki potrafi celnie skupić się na kwestiach ważnych i ważniejszych.
Dodaje do wartości treści także pierwiastek intelektualnego spojrzenia na
sytuację, innymi słowy myślę że stara się ukazać prymat wartości wymiaru duchowego
związku nad kwestią realizacji potrzeb podstawowych - mieszkanie, samochód,
ogólnie byt materialny. Rozumiem że takie moje spojrzenie i próby tak
pretensjonalnie ambitnego ubrania refleksji w słowa wiąże właśnie z charakterem
spostrzegania specyfiki merytorycznej scenariusza i praktycznej warsztatowej
pracy. Gdyby coś, mogę jednak alternatywnie napisać że On (Redaktor) był zainteresowany
własnymi ambicjami i zakochany w sobie, a Ona (Redaktorowa) była rozpieszczana materialnie i
porzucona emocjonalnie. Dlatego to jebło, a Wajda niepotrzebnie podsyca polityczne konteksty i oczami bohatera
spostrzega i umysłem jego rozbija na atomy to, co jest przecież proste. To film
straszliwie intelektualny i potwornie nadymany perspektywą Pana Redaktora. Niby
widz Redaktora rozumie i sympatię w jego stronę kieruje, ale ten bezpośredni i
zimny stosunek do sprawy Pani Redaktorowej nie jest pretensjonalnym, a przez to
wydaje się znacznie bardziej prawdziwy - szczególnie gdy coś w niej zaczyna
pękać, a jednak nie rozkrusza się ostatecznie. Ciekawe czy o to Wajdzie chodziło
i taki efekt w zamierzeniach chciał uzyskać? Dwie perspektywy mam, tą która
powinna naturalnie zjednać moją sympatię i ta druga zasługująca w oczywisty
sposób na pogardę. Dziwnie ta zimna bardziej mnie przekonuje.
P.S. Dwufazowa scena finałowa - pięknie oddająca groteskowość sytuacji, straszliwy cynizm prawniczy i zamykająca ją prawda o każdego człowieka wobec starcia z bezdusznym systemem bezradności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz