Paul Greengrass co
oczywiste sroce spod ogona nie wypadł i jeśli bierze się za gatunek z którym do
tej pory nie był związany, to musiał naturalnie wiedzieć czym ryzykuje i jakie
wyzwanie na siebie przyjmuje. Western to ramy gatunkowe, ścisłe zasady,
produkcyjne rygory, kanon do zachowania zwyczajnie. Brytyjczyk z hollywoodzkim już
uznaniem poradził sobie znakomicie, dostosowując się do wymagań, nie wychodząc
poza surowe paradygmaty - wykonując kapitalną rzemieślniczo robotę, tak jak do
tej pory systematycznie przez cała karierę przyzwyczajał. Zatem niby nic co by
w kategoriach szoku ujmować, lecz trzeba zauważyć iż jego twórczość chyba po
raz pierwszy tak wyraźnie zeszła z inspiracji wydarzeniami autentycznymi,
stając się bardziej nomen omen opowieścią niż dotychczas praktykowanym
fabularyzowaniem dokumentu. Zaskakujące ponadto jest jednak także, iż nie
stworzył jak można by przypuszczać z doświadczenia (agent Bourne się kłania) westernu z brawurową akcją,
herosami profesjonalnie wyszkolonymi w ryzykownej sztuce zarabiania rewolwerem,
a zaproponował widzowi nostalgicznie wzruszającą duchową przypowieść o tożsamości
człowieka, przynależności i przywiązaniu, traumatycznych wspomnieniach i
trudnej drodze do względnego spokoju i równowagi. Piękną tak po ludzku,
uniwersalną historię osadzoną tylko stylistycznie w okolicznościach „dzikiego” Teksasu,
chwilę po zakończeniu wojny secesyjnej. News of the World to też świetne
zdjęcia, spektakularne panoramy i dynamiczny montaż, gdy przygoda z ospałej
ballady momentami gwałtownie przyspiesza. Także odrobina ckliwości, lecz więcej
surowych emocji i efekt mocno poruszający. Innymi słowy miłe dla oczu i duszy
filmowe zaskoczenie i w moich na przyszłość wyobrażeniach spora szansa na
rozwinięcie tego właśnie u doświadczonego reżysera nowo odkrytego potencjału.
P.S. Dodam że Tom Hanks jest taki jak to Hanks w każdej roli. Ekstremalnie charakterystyczny, a jednak maksymalnie autentyczny, a partnerująca mu smarkula naturszczykowato dobra. Stąd ta podróż pełna niebezpieczeństw wciąga, a postacie zyskują wyjątkową sympatię widza, któremu z głęboką empatią zależy by ich droga do oazy spokoju zakończyła się szczęśliwie. Ja przynajmniej się z nimi przez te dwie godziny projekcji mocno zżyłem i z dużym zaangażowaniem emocjonalnym ich losy przeżywałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz