Kino sprawnie, może
nazbyt szkolnie zrealizowane - technicznie chyba trudno szukać dziury w całym?Zagrane wprost, zagrane wręcz znakomicie, natomiast na ile autentyczne nie mnie się weryfikacyjnie wypowiadać,
choć zawodowa znajomość problematyki poniekąd z racji praktycznej po części
powinna mi dać prawo autentyzm oceniać. Nie będę jednak tego zamaszyście robił,
zanim nie spróbuję dokładnie od wewnątrz tematu skorygować. Póki co napiszę
tylko iż merytorycznie wrażenie naturalności robi spore, a od strony
psychologicznej to wręcz doskonale widać i czuć złożoną prawdę. Bohaterami
debiutu fabularnego Małgorzaty Imielskiej po pierwsze podopieczne państwowego zakładu
przywracającego zdemoralizowane osobowości społeczeństwu - w założeniu zawsze,
w praktyce rzadko. Zepsute w sensie moralnym i mechanicznym gówniary. Złośliwe
arogantki, które przypadkiem takie się nie stały, tylko najbliżsi dorośli im
ten potworny los zgotowali. Każda z nich dźwiga na swoich barkach ciężar z
przeszłości, dokładając z braku siły i dojrzałości kolejne - niczym spadające
bezładnie klocki w prawdziwie życiowej grze dalekiej od zabawy w Tetris. Każda
z nich inaczej znosi sytuację i różnie radzi sobie z rzeczywistością. Każda też
musi przetrwać (nie ma taryfy ulgowej), czasem kosztem słabszej co absolutnie
nie usprawiedliwia ich brutalności i podłości. Zagubione i bezsilne, nie zawsze
przecież zasługujące na potępienie. Dwa to pracownicy z miejsca które ostatnią
szansą uniknięcia przez smarkule dobicia do dna. Mało się mówi o tym, że do tej
ciężkiej roboty nie garną się osoby z przypadku. By brać codziennie na klatę
problemy trudnych smarkaczy, a przynajmniej próbując im pomóc względnie prawidłowo
funkcjonować, trzeba mieć w sobie wielkie zaangażowanie, gorącą empatię (trzeba pamiętać że też smarkaczem się było) i serducho do
tak niewdzięcznej harówki. Szanuję wszystkich pracujących w takich przygnębiających
okolicznościach - uznaję niektórych z nich wręcz za herosów.
Zdarza się oczywiście że ludzie ci się wypalają i sami płacą za tą
porażkę nielichą cenę. Nie ma opcji by na ich życiu osobistym ten trud i obciążenie
psychiczne się nie odbijało. Ostatnia zaś kategoria, jednoznacznie negatywnie w scenariuszu akurat potraktowana, to ci którzy z różnych
powodów dzieciom po przejściach chcą pomóc. Często sami żyjący w toksycznych
relacjach przesiąkniętych wzajemnym pretensjami czy zrzucający za niepowodzenia
winy nawzajem na siebie. Często, nie znaczy że zawsze i ten akurat wątek jest
tutaj strasznie ekstremalnie przez ekipę Imielskiej pokazany. Ogólnie czuć w realizacji tego
projektu rękę dokumentalisty, czemu niezależny surowy charakter produkcji
znacząco sprzyja. Niemniej jednak dostrzegając pewne słabsze punkty w scenariuszu czy narracji nie
napiszę, że debiut to mało obiecujący. To ważny fabularny debiut bardzo doświadczonej dokumentalistki.
P.S. Tak jak zasugerowałem autentyzmu zasadniczo powyżej nie oceniałem, przez co uciekłem od losów głównej bohaterki w szeroką perspektywę. Stąd nieco żałuję iż fundamentalnej "autorskiej" teorii "odcinania pępowiny" w refleksji nie podjąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz