czwartek, 4 lutego 2021

Wszystko dla mojej matki (2019) - Małgorzata Imielska

 


Kino sprawnie, może nazbyt szkolnie zrealizowane - technicznie chyba trudno szukać dziury w całym?Zagrane wprost, zagrane wręcz znakomicie, natomiast na ile autentyczne nie mnie się weryfikacyjnie wypowiadać, choć zawodowa znajomość problematyki poniekąd z racji praktycznej po części powinna mi dać prawo autentyzm oceniać. Nie będę jednak tego zamaszyście robił, zanim nie spróbuję dokładnie od wewnątrz tematu skorygować. Póki co napiszę tylko iż merytorycznie wrażenie naturalności robi spore, a od strony psychologicznej to wręcz doskonale widać i czuć złożoną prawdę. Bohaterami debiutu fabularnego Małgorzaty Imielskiej po pierwsze podopieczne państwowego zakładu przywracającego zdemoralizowane osobowości społeczeństwu - w założeniu zawsze, w praktyce rzadko. Zepsute w sensie moralnym i mechanicznym gówniary. Złośliwe arogantki, które przypadkiem takie się nie stały, tylko najbliżsi dorośli im ten potworny los zgotowali. Każda z nich dźwiga na swoich barkach ciężar z przeszłości, dokładając z braku siły i dojrzałości kolejne - niczym spadające bezładnie klocki w prawdziwie życiowej grze dalekiej od zabawy w Tetris. Każda z nich inaczej znosi sytuację i różnie radzi sobie z rzeczywistością. Każda też musi przetrwać (nie ma taryfy ulgowej), czasem kosztem słabszej co absolutnie nie usprawiedliwia ich brutalności i podłości. Zagubione i bezsilne, nie zawsze przecież zasługujące na potępienie. Dwa to pracownicy z miejsca które ostatnią szansą uniknięcia przez smarkule dobicia do dna. Mało się mówi o tym, że do tej ciężkiej roboty nie garną się osoby z przypadku. By brać codziennie na klatę problemy trudnych smarkaczy, a przynajmniej próbując im pomóc względnie prawidłowo funkcjonować, trzeba mieć w sobie wielkie zaangażowanie, gorącą empatię (trzeba pamiętać że też smarkaczem się było) i serducho do tak niewdzięcznej harówki. Szanuję wszystkich pracujących w takich przygnębiających okolicznościach - uznaję niektórych z nich wręcz za herosów.  Zdarza się oczywiście że ludzie ci się wypalają i sami płacą za tą porażkę nielichą cenę. Nie ma opcji by na ich życiu osobistym ten trud i obciążenie psychiczne się nie odbijało. Ostatnia zaś kategoria, jednoznacznie negatywnie w scenariuszu akurat potraktowana, to ci którzy z różnych powodów dzieciom po przejściach chcą pomóc. Często sami żyjący w toksycznych relacjach przesiąkniętych wzajemnym pretensjami czy zrzucający za niepowodzenia winy nawzajem na siebie. Często, nie znaczy że zawsze i ten akurat wątek jest tutaj strasznie ekstremalnie przez ekipę Imielskiej pokazany. Ogólnie czuć w realizacji tego projektu rękę dokumentalisty, czemu niezależny surowy charakter produkcji znacząco sprzyja. Niemniej jednak dostrzegając pewne słabsze punkty w scenariuszu czy narracji nie napiszę, że debiut to mało obiecujący. To ważny fabularny debiut bardzo doświadczonej dokumentalistki.

P.S. Tak jak zasugerowałem autentyzmu zasadniczo powyżej nie oceniałem, przez co uciekłem od losów głównej bohaterki w szeroką perspektywę. Stąd nieco żałuję iż fundamentalnej "autorskiej" teorii "odcinania pępowiny" w refleksji nie podjąłem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj