wtorek, 16 lutego 2021

Serpico (1973) - Sidney Lumet

 

Serpico, czyli w odświeżającym pamięć wydaniu gruby klasyk na ekranie. Mocarny obraz rozpoczynający się przy przeszywających dźwiękach syreny ambulansu - od sceny klamry, sceny podsumowującej ten kultowy dramat policyjny Sidney Lumeta. To właśnie tą bodaj główną rolą zagraną tuż po przełomowej kreacji w Ojcu chrzestnym na dobre Alfredo James Pacino rozpoczyna wielką karierę - ona i kolejne pozwalają stać się Pacino niemal błyskawicznie ikoną hollywoodzkiego kina. Archetypiczna z dzisiejszej perspektywy kreacja - historia starcia młodzieńczych naiwnych ideałów z brutalną rzeczywistością korupcyjnego bagna. Oparta na autentycznych wydarzeniach i realnie istniejącym Franku Serpico, wykorzeniającym korupcję i płacący za swoją bezkompromisową odwagę wysoką cenę. Napompowanego ideałami, teoretycznym mieleniem gębą w akademii policyjnej męczennika nazywanego Paco, traktowanego protekcjonalnie przez stare wygi doświadczeniem w bezczelności zahartowanych. Frank dla nich to typowa kula u nogi starająca się jakąś tam nic nieznaczącą uczciwością w pełnieniu służby zaburzyć fantastycznie funkcjonujące status quo pomiędzy półświatkiem kryminalnym, a stróżami ładu i porządku - więc zrozumiała ich wobec usuwającej spod nóg grunt sytuacji panika. Można by w tym miejscu idąc za ciosem rozpisywać się nad wszelkimi walorami filmu Lumeta, przybliżyć przy tym smarkaczom nie znającym legendarnego obrazu szczegółowy zarys fabuły, ale jest przecież tyle detalicznych opracowań tego dzieła, że nie widzę powodu by powielać coś co było już lepiej zrobione. Dodam tylko od siebie, że jak dziś patrzę na produkcje podobne tej, to myślę że ten klimat kina lat siedemdziesiątych wymiata i jest niepodrabiany. W tym przypadku rządzi nowojorska metropolia, a w niej tygiel emigracyjnego bogactwa nacji i obezwładniająco dołujący obskurną infrastrukturą klimat rozkładu miasta mnóstwa szans i tyluż też dramatycznych upadków. Ten rozgrzewający krew sznyt ówczesnej jankeskiej kinematografii - zahartowanych życiem wielkomiejskiej ulicy straceńców, bądź też pędzących radiowozów, gigantycznych z dzisiejszej perspektywy krążowników szos czy filmowania pościgów z wysokości zawieszenia i obowiązkowego pisku opon podczas pokonywania zakrętów. Klimat totalnie surowy - brudny, brutalny, też oczywiście na swój sposób kręcony archaicznie technicznie, ale za to bogaty autentycznym scenariuszem i aktorstwem bez wątpliwych jakościowo, często nadmiernych kombinacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj