środa, 17 lutego 2021

Evergrey - Monday Morning Apocalypse (2006)

 


Newralgiczny moment w karierze Evergrey - obecnie nawet jeszcze bardziej ewidentnie zauważalny epizod z dużo bardziej przyjazną radiowym stacjom stylistyką. Szlifem znacząco mniej dark metalowym, choć wciąż bardziej heavy niż popularnorockowym. Wówczas w konstrukcji numerów sprowadzony do uproszczenia formuły i będący próbą odrzucenia ekstatycznego patosu na rzecz bliższej uniwersalnym trendom zwięzłej rockowej maniery. To już na Monday Morning Apocalypse nie był wspomniany dark heavy metal, czy innymi słowy (dla życzliwych grupie) mroczny progresywny dark metal, tylko po prawdzie względnie ascetycznie jak na spektakularne możliwości ekipy Toma Englunda zaaranżowany i zaskakująco interesujący heavy rock w formule zwrotka-refren-czasem solóweczka. Słucham teraz i rodzą się we mnie dwie konfrontacyjne z pozoru tezy ocenne, że częściowe oswobodzenie z pseudo orkiestracji i wbicie w ich miejsce całkiem zgrabnej, nawet futurystycznej fragmentami elektroniki oraz zarzucenie w ogólności atmosfery przesadnie podniosłej na rzecz konkretnej riffem gitary rytmicznej i basu chłostanej rytmiki, dało efekt świeży i przyzwoicie na przyszłość rokujący. Z drugiej jednak, szczególnie gdy dociekliwie przeanalizuję konteksty, w tym zwłaszcza skonfrontuję względnie surową teksturę kawałków z Monday Morning Apocalypse z całym przyszłym dorobkiem Szwedów, to mam wrażenie iż ciekaw jestem gdzie by byli dzisiaj gdyby z przekonaniem poszli scieżką z 2006 roku, ale mam też świadomość iż Evergrey rozbudowany klawiszową i melodyjną emfazą spełnia się estetycznie na scenie znacznie lepiej i dla wielu oddanych miłośników jest wówczas po prostu pełnowartościowy. Stąd będąc jak wielokrotnie dawałem do zrozumienia dość labilnym ich fanem pokornie stwierdzę, iż grają dzisiaj przede wszystkim dla tych fanów którzy kochają ich właśnie za ten nie do końca mnie na dłuższą metę ekscytujący majestat.

P.S. Żeby była jasność, bo jak riffem dosadnie ożywić tutaj potrafią, to tak samo wciąż prostotą środków w balladzie, oczy słuchaczowi załzawić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj