środa, 14 grudnia 2022

Everything Everywhere All at Once / Wszystko wszędzie naraz (2022) - Dan Kwan, Daniel Scheinert

 

Co to było? Czemu takie coś mnie wkręciło? :) Zastanawiam się i pierwsze, a zarazem najlepiej bo bez zbędnego rozgrzebywania wyjaśniające sytuację co mi do głowy przychodzi, to przeświadczenie, że Everything Everywhere All at Once jest doskonale zrealizowane i mimo, że powtarzające pozornie/poniekąd matrixową koncepcję, to zupełnie inne, gdyż cholernie zdystansowane, a zarazem poważnie terapeutyczne w swej nie-powadze i bez jakichkolwiek granic wyobraźni, co na pewno podczas seansu nawet opornego widza zaciekawia - biorąc oczywiście pod uwagę, iż wspomniany mega hicior braci/sióstr Wachowskich też nie był przez ich fantazję ograniczany. Koncepcja użyta, to żadne jeden do jednego powtarzanie schematu wspomnianego mega hitu. Zastosowana metoda i narzędzia w postaci naukowego posiłkowania się tzw. teorią strun - w sensie pobieżnym alternatywnego życia, ścieżek życiowych możliwych, to kawał pola do popisu dla scenarzysty i tu niewątpliwie niejaki Dan Kwan wraz z Danielem Scheinertem korzystają z możliwości na całego, a realizacja spektakularna daje takiego energetycznego kopa, że wraz z filozoficzno-psychologiczną optyką można nie nadążać i w efekcie nie wychwytując, nie zrozumieć WSZYSTKIEGO. Stoi za tym projektem wartościowa idea, brawurowa też koncepcja wizualna i stoi to co właśnie na ekranie widziałem (i za czym nie zawsze trzymając koło goniłem) nieokiełznaną dynamiką, a poziom dziwactwa (zobaczycie, wielkie oczy zrobicie!) rośnie w postępie geometrycznym, więc mnie jednak w rozmiarze 140 minut takie przeginanie zmęczyło. Ej w ogóle człowieku ogarnij to! Ej w ogóle, to człowieku za stary na takie rzeczy jesteś. :)

P.S. Jak próbuję rozkminić, to jest ten amerykański rollercoaster (z charakterystycznymi azjatyckimi akrobacjami) nie o wszystkim dosłownie, a wszystkim w przenośni. Jest więc o najmniejszym uniwersum czyli o najbliższej rodzinie. Jest o kryzysach w jej łonie i myślę że też o cholernie krzywdzącym, bo odklejającym od istoty bycia przekonaniu, że każdy powinien osiągnąć w życiu coś chociażby więcej i więcej i najlepiej jeszcze więcej, bo przecież wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj