Myślałem że tuż przed godziną zero obejrzę idealny film na Święta, bo o Świętach dalekich od ideału, a przez to Świętach prawdziwych. Spędzanych z wąskim gronem przyjaciół traktowanych jak rodzina, w wizualnie pięknych okolicznościach brytyjskiej wsi. Nasycę się za jednym zamachem klimatem bożonarodzeniowym i angielskim czarnym humorem, a trafiłem na dwa filmy w jednym - obydwa niezasługujące na rzęsiste brawa. Z początku dość typowo szablonowo przeciętne, bez cenzury jednak familijne filmidło. Dalej natomiast filmidło zmierzające ni z gruchy ni z pietruchy w stronę nieoczekiwanych zdarzeń, zmieniających film bez wyrazu, w film niemal kompletnie przeszarżowany, bardziej jednak chyba okrutnie zepsuty tandetnie manierycznym aktorstwem, choć to przecież scenariusz brawurowy powinien być ponad wszystko pod pręgierzem mojej krytyki. Uważam w sumie, że teoretycznie pomysł u fundamentu nie był taki zły i coś ciekawego o nas chciano poprzez zainscenizowane reakcje powiedzieć, ale realizacja stała pod znakiem okrutnej niespójności, a sposób na ukrycie tego co miało od początku nastąpić irytująco nieskładny. Podsumowując, obejrzałem coś co zupełnie na czas Świąt się nie nadaje, bo ten cudownie nudny czas Wam popsuje, a po cholerę jeszcze przyjmować na klatę ten minorowy nastrój płynący z ekranu, kiedy i tak przy stole, poza stołem i w mediach społecznościowych trzeba nadludzkiej siły by utrzymywać wklejony uśmiech na twarzy. Żartuje, przynajmniej jeśli mowa o nastawieniu do „christmasów” i trochę myślę że przez łzy żartują sobie twórcy Cichej nocy, bo inaczej niż drwiny nie jestem w stanie rozumieć takiej czarnej jak smoła błazenady. Jeśli nawet to drwina ze współczesnej mentalności, to lichutka i niesmaczna - trzeba znać umiar i nie próbować intelektualnie szokować, jeśli drugie dno nie dźwiga ambicji.
P.S. Zresztą ryzykujcie, ale z ewentualnymi pretensjami nie do mnie! Traćcie czas - w Święta macie przecież wolnego pod dostatkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz