poniedziałek, 26 grudnia 2022

Nirvana - Bleach (1989)

 


Stoi oczywiście za powstaniem Bleach nie jedna dorobiona jej na potrzeby chwili legenda, stoi jednak też fakt niepodważalny, że komercyjny sukces debiutu Nirvana zawdzięcza oczywiście wyłącznie mega popularności (jeśli tak można określić rozbudzenie kilkuletniej histerii) wydanej w dwa lata później, wielokrotnie platynowej Nevermind. Żaden też numer z Bleach nie podskakuje do popularności nawet najmniej znanego kawałka z dwójki - chociaż About A Girl, to rzecz zdecydowanie na kult zasługująca i z tego co pamiętam jedyna z jedynki jaka w stu procentach słusznie zagościła na akustycznym koncercie nagranym dla MTV. Bleach w ogóle i w szczególe, to totalna surowizna, jednak z dość częstymi fragmentami z nośnymi zadatkami. Niby sprzeczność, ale taka przecież była nuta Nirvany, że paradoksy łączyła, to co niespójne teoretycznie w spójne praktycznie, a za bolesna muzyką stały przepełnione lękiem i złością teksty. Bleach był prosty - mało odkrywczy, ale w porównaniu do archaicznego punku inny. Intrygujący, bez względu że to tylko kilka akordów, nawet nie riffów podkręconych garażowym brzmieniem i wypełnionych frustracką agresją wokalu Kurta. W sumie grunge, to nie czysty punk, tylko punk skażony hipisowskim romantyzmem, co brzmi głupio, ale jest w tym brawurowym porównaniu tyle samo szaleńczej odwagi co w muzyce Nirvany i sporo też mimo wszystko racji. Skąd wówczas taki hajp na z natury mało komercyjny sznyt, to już wielu znawców popkultury po linii socjologicznej wyjaśniało. Pamiętam ten czas, darzę go rzecz jasna sentymentem, a najbardziej prócz wspomnianej About A Girl z Bleach lubię najbliższy estetyce z Nevermind School i Love Buzz, z tym orientalizmem w gitarach i monotonnym basem. Nabyłem taśmę z Bleach ongiś, chwilę po starcie szału na Nevermind i byłem w szoku, ale nie byłem rozczarowany - jedną i drugą prawie zajechałem, nie mając wtedy oczywiście pojęcia, że istnieje coś takiego Jak The Melvins, którego nigdy jednak nie pokochałem, szanując świadomość skąd się Nirvana taka jak na debiucie wzięła.

P.S. Jeszcze ciekawostka taka, że Kurt tak jak słuchał w nadmiarze The Melvins, tak sporo też czasu poświęcał na Venom - co sugeruje Cronos zwracając uwagę na riff w Smells Like Teen Spirit. Ale to zupełnie inna historia, bo historia wielka - decydująca historia popkultury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj