Władza na każdym kontynencie, bez wyjątku samców kręci. Do władzy mężczyźni arabscy jednak w stopniu minimalnym nawet kobiet nie dopuszczają i tylko dzielą się nią poniekąd sami ze sobą na dwóch gruntach, kontroli państwowej i religijnej. Nietykalny Prezydent i jeszcze bardziej Wielki Imam duszami rządzą, a ich wpływy się przenikają i to od nich wspólnie wszystko zależy. Obserwujemy dwie strony w zasadzie tej samej fałszywej monety, bo światy władzy świeckiej i opartej teoretycznie na boskiej interwencji się przenikają - wikłając w stałą wzajemną inwigilację. Tarki Saleh poddaje autopsji kulisy walki o wpływy - zachowania i przejmowania dominacji w kraju dwóch równoległych władz autorytarnych. Przyglądamy się przestępczym procedurom z punktu widzenia kompletnie nieświadomego realiów stojących za wzniosłymi ideami syna rybaka, który otrzymawszy życiową szansę wyjeżdża na studia teologiczne na najbardziej prestiżowej uczelni w Kairze. Wplątany w intrygę poprzez bycie świadkiem zbrodni, ale też obiektem wykorzystywanym przez manipulacyjne struktury - szantażem, przekupywaniem pomocą, przywilejami. Zwerbowany jako wtyczka jednych, poddający się praniu mózgu przez drugich jest zmuszony dostosować się do wymagającej sytuacji uczestnicząc w brudnych interesownych praktykach i konfrontacji nurtów czy obozów poszukujących okazji do rozgłosu w obrębie interpretowania religijnych dogmatów. Film Saleha (The Nile Hilton Incident) to obraz surowy, bezpośredni i mroczny - idealny egzotyczny thriller polityczny, który do mnie przemówił nie tylko jako gatunkowa wysoka jakość, ale i kapitalna lekcja o islamskim świecie. Wiarygodna wykładnia ideowego piekła, w sensie starcia górnolotnej teorii z ociekającą hipokryzją praktyką na poziomie wzorcowych mistrzów obłudy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz