sobota, 9 września 2023

Plan 75 (2022) - Chie Hayakawa

 

Czasami mam taką oto solidną zagwozdkę, czy opowiadać tutaj o filmie, czy pisać o filmie - w znaczeniu czy treść przybliżać, a może li tylko odnosić się do efektu jaki został uzyskany i to w tym maksymalnie subiektywnym tonie, jaki wpływ wywarł obejrzany obraz na mnie. Oczywiście wzorcowo byłoby działać w dwóch powiązanych segmentach i zawsze je łączyć (akapity, no niedoczekanie), aby coś wynikało naturalnie z czegoś, było oparte na wynikaniu i nie zawieszało w próżni braku wiedzy i kontekstu, jeśli czytelnik zapoznaje się z tekstem, bez uprzedniego sprawdzenia tytułu. Ja jednak niestety nie przygotowuję tutaj materiałów dla profesjonalnego odbioru jako pełnowartościowej pracy recenzenckiej i z zasady nie zatapiam się w formach zawierających w sobie rozbudowane akademicko struktury ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, więc zamiast przykładowo rozprawek, proponuję raczej zestaw długich zdań w trybie oznajmującym, a jeśli już między wierszami pytam, to pytam jedynie retorycznie, nie oczekując przedstawiania kontr stanowiska w komentarzach. Piszę teraz o tym akurat, gdyż Plan 75 wymaga ode mnie teoretycznie więcej pracy wprowadzającej, ale wychodzę jednocześnie z założenia, iż jeśli ktoś zainteresowany zostanie tematem i poczuje potrzebę wypełnienia luki wiedzą, to oczywiście doczyta u źródła lub najlepiej zapozna gapiąc się przez zazwyczaj około dwie godziny w ekran i łudzę się, iż będzie wszystko z moich egorefleksji w miarę rozumiał. Stąd sobie teraz bez względu na wymagania Plan 75 ocenię, a nie opiszę, odnosząc się do treści przekazanej przez reżysera bez wartościowania i kompletnie bez wspominanego (w za dużej na pewno ilości powyżej) poczucia winy, że należałoby zanim się odniesie, maznąć co nieco do czego konkretnie się pije. Mianowicie, subiektywnie minimum kontrowersji, maksimum zdrowego rozsądku, obiektywnie wiadomo - jaki krąg kulturowy taka wielkość natężenia histerii, kiedy się o STAROŚCI prowokująco dyskutuje. Można być oburzonym, a można uznać że sprawę stawia się jasno i lepiej zmierzyć się z rzeczywistością niż przemilczeć, zamiatając pod dywan kwestie smutnego naturalnego schyłku. To nawet nie starość jest właściwie problemem, to chyba samotność i bezczynność oraz poczucie kompletnej bezużyteczności. Kwestie psychiczne ważne, a wręcz potwornie umysł świdrujące, tym bardziej, kiedy ciało względnie dobrze się trzyma. O czym ja tak? Ja tak o Planie 75, będącym bez uciekania w emfazę „kinem ludzkim, kinem przejmującym”, stąd polecam i do zapoznania się z diagnozą Chie Hayakawy zachęcam, bo to eksploracja praktycznie beznamiętna pozornie, a w rzeczywistości dzięki unikaniu westchnień jako materiał do dyskusji wielce zdatna. Podyskutujmy zatem dla odmiany pozbawiając się na ten czas empatii, jakiej przecież coraz mniej w sobie mamy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj