poniedziałek, 4 września 2023

Paint (2023) - Brit McAdams

 

Amerykański Szymon Kobyliński, czyli piórkiem i węglem tylko inaczej, farbami bardziej po szołmeńsku i on w znacznie mniej zaawansowanym wieku. :) Owen Wilson z owczą wełną na głowie, zaskarbiający sobie serducho oddanych sympatyków milusiej gaduni, czyli nawijania na uszy tego co widzowie chcą usłyszeć. W komediowym tonie, w tonie na względnie wysokim poziomie, bo to satyra nie całkiem głupia, jednak (no nie przesadzaj człowieku) podporządkowana roli przede wszystkim rozrywkowej. Spodziewałem się jednak czegoś innego, może lekko zabawnie traktującej temat i z dystansem główną postać, lajtowej biografii, a trafiłem na prześmiewczą filmową sytuację o inspirującej roli gwiazdy magnetycznie działającej na kobiety i wykorzystującej swoją pozycję. Opowieść o telewizyjnej gwieździe z oczywiście wystrzelonym w kosmos ego, blaknącej jednak w intensywnym świetle młodej konkurencji, która to gwiazda, między innymi (mnogość wątków) zbiegiem okoliczności finalnie zaczyna nowe (nie uwierzycie khe khe khe jak zaskakujące) życie, a po drodze mierzy się z konsekwencjami własnego postępowania, ale poddać się nie zamierza, bo jak tu się bez walki dać pozbawić pakietu przywilejów gilających mega o sobie wysokie mniemanie oraz (uwaga będzie wzniośle) na utratę prawdziwej miłości. To może niewiele w stosunku do pierwotnego domniemania, ale na tyle dużo by nie poczuć antypatii do gatunku, gdyż szczęśliwie bywa, że głupawo zabawnie, nie musi być żenująco debilnie.

P.S. Krótko, gdy patrzyłem na Wilsona to widziałem jego w roli Kevina Rawley'a w Poznaj mojego tatę, jak też i bez trudu wyobrażałem sobie na jego miejscu Willa Ferrella, grającego koncertowo to co potrafi grać najlepiej. Taka to prawda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj