piątek, 22 września 2023

El Conde / Hrabia (2023) - Pablo Larraín

 


Nowy Pablo Larraín, tym razem uderza z produkcją przeznaczoną na netflixową platformę, po dwóch grubych hollywoodzkich filmach (a w mojej opinii skromnej to dziełach specyficznych, jednako dziełach niewątpliwych - Jackie, Spencer), jakimi myślę dość mocno zatrząsnął krytyków opinią, lecz jakiejś gigantycznej przychylności widzów to sobie nie zaskarbił. Nie zmieniła tego również w międzyczasie wysoko przez krytykę oceniana Ema, wątpliwe też aby El Conde coś odmienił w tej niesprawiedliwie spostrzeganej sprawie, choć tematycznie, a dokładnie interpretacyjnie i formalnie gatunkowo to zupełnie inna bajeczka, bo właśnie El Conde siedzi zdecydowanie mocniej w fikcji niż w realu, a i stylistyka bardzo czarnej, surrealistycznej komedii, a może horroru, to raczej nie jest to co mało wprawny w odbiorze inteligentnej prowokacji widz, kocha w kinie najmocniej. Poza tym scenariusz bierze na warsztat postać Augusto Pinocheta i bardzo swobodnie, z olbrzymią dawką sarkastycznej złośliwości punktuje jego cechy charakterystyczne, jak i oczywiście dostaje się ostro mimo że niedosłownie, ideologii jaka zdaje się coraz mocniej także w Europie ucięty jakby się wydawało grubo ponad pół wieku temu łeb podnosi, a i u nas, na anomijnym podwórko IV RP o „odważnych” (niech ich piekło pochłonie), którzy uznawać postać hrabiego za autorytet przywódczy i (o gigantyczna zgrozo) moralny nie trudno. Pije tu zatem wiadomo że do ideologicznie prawilnych, jacy też przecież z zasobów Netflixa ochoczo w przerwach na studiowanie wszelkich im po drodze teorii spiskowych korzystają i nie będzie im do śmiechu, kiedy groteskowo Larraín ich wzorzec cnót wszelakich potraktował. Gdybym wyrażał się dotychczas niezbyt klarownie, a czytający moje spostrzeżenia dokonywał tego zanim cokolwiek o filmie z innych źródeł się dowie, to Pinochet u chilijskiego reżysera jest wampirem u schyłku (jakby się wydawało) istnienia - "gotowym na śmierć, ale krążące wokół niego sępy nie pozwolą mu odejść bez jeszcze jednego dziabnięcia". W rzeczy samej jednako historia w dużym stopniu bardzo fantazyjna to jedno, a drugie wizualna ekspresja i w tej kategorii obrazu lub szerzej formy jest tak samo grubymi szwami uszyta z czerni, bieli i szarości oraz osadzona w konwencji wspomnianego klasycznego horroru z domieszką "gore'owatego" humoru poczucia, nie zawsze tak popularnego jakby wyznawcom ironizowania się wydawać miało, zatem w sumie (to co powyżej we wstępie) - nie wróżę powodzenia na liście najbardziej propsowanych tytułów streamingowego giganta, choć dla mnie ten seans był jak najbardziej ok, bo szanuję inteligentne ośmieszanie zła ewidentnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj