sobota, 2 września 2023

Soen - Memorial (2023)

 

Zaczyna się kapitalnie i chyba lekko inaczej niż do końca przyzwyczaili - jakby znakomity riff wyłaniał się z jakiejś otchłani, by już „po ich niemu” w dalszej fazie czystym brzmieniem zabłyszczeć, ale im dalej w ten akurat znacznie mniej gęsty od gitarowego łomotu las, tym bardziej miękko i oby nie na dłuższy czas lekko nudziarsko. Słychać na Memorial bowiem, iż po drodze sprawdzili się w czymś takim jak Atlantis, czyli w sesji absolutnie subtelnej, gdzie harmonie wokali i gitary brzdąkania z akompaniamentem smyczków w ilości powyżej jednej sztuki oraz klawisza - całościowo w estetycznej manierze piosenki łzawo emocjonalnie drenującej oczodoły. Wymieniam w tym kontekście pisząc już o Memorial niemal całą zawartość szóstego longa Skandynawów, a najbardziej przepięknie zaśpiewany w duecie damsko-męskim Hollowed i zauważam też obok coś co przypomina że w Soen wiosła nie są wyłącznie do plumkania. Tutaj mam na myśli na wstępie zasygnalizowany Sincere, Violence, może kawałek tytułowy i być może nie tak tylko może Icon - jednak indeksy to w towarzystwie pozostałych, które nazwę wyjątkami. Zaiste mam poczucie rozterki i nie wiem czy ten kierunek ckliwy, to dobra opcja na przyszłość, bo gdzie niby indziej jak do ściany za którą tylko banalne ballady może ich ten dryf zaprowadzić, a z drugiej przecież od kilku płyt Soen nie jest już „pro toolowy”, a pro progresywno-gotycki i mając im nieco za złe odpływanie we wrażliwości, to słuchając nowego longa co raz to wpadałem po czubek nosa w tą lampkę z winem sączonym w wieczornej poświacie i się roztkliwiałem (jak ja się żałośnie roztkliwiałem!) - oczywiście w poczuciu winy i do siebie wręcz wstrętu, że taki jestem łatwy i niewiele mi potrzeba do przylepienia etykiety wrażliwy. Memorial to bardzo milusio zaaranżowany album, jednak album raz bardzo oczywisty i dwa (co się wiążę z pierwszą „wadą”) album zdecydowanie nie najlepszy w ich dyskografii, bo do co najmniej dwóch moich faworytów poziomem nie sięga. Sugeruje wpierw przyhamować z cyklem wydawniczym i tak na przykład za cztery może pięć lat powrócić naprawdę na pełnej. :)

P.S. Uważam (zamykając mundrowanie), że nie ma nic dziwnego i pochopnego w sytuacji poddania refleksji Memorial zaraz po odbytych raz za razem pięciu wieczornych odsłuchach, bo nie wierzę by się w kwestii mojego stosunku do niej coś mogło zmienić nawet w najmniejszym stopniu. Dlatego to z marszu uczyniłem i już w dwa dni po premierze jesteście po lekturze tekstu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj