L'immensità / Bezmiar (2022) - Emanuele Crialese
Znakomita,
chyba jedna z najlepszych, a z pewnością najbardziej estetycznie
wysmakowanych ról Penélope Cruz. Błyszcząca i czuła postać, pełna
młodzieńczej pasji i figlarności, piękna i zarazem krucha, wręcz
bezsilna - doskonale, z właściwym wdziękiem zagrana. Fenomenalna kreacja (nie mam oporów napisać, bowiem jestem zachwycony), gdyby użyć do
opisu jednego li tylko określenia. Italia lat siedemdziesiątych,
wyjątkowe miejsce i czas, niezwykle wdzięczne dla ambitnie wysublimowanej kinowej maestrii i tak właśnie ta wizualna charakterystyka
tutaj dominuje i zdecydowanie obraz z urokliwą, choć niekoniecznie
zawsze słoneczną emocjonalnie nastrojowością ukazany, jest
ogromnym walorem filmu Crialese'a. Intensywne, wyraziste barwy, szczególność
dobrze wyglądające w upalnej porze i dojmujący smutek melancholii,
jako dwie skrajności, idealnie pomimo pozornej sprzeczności
się uzupełniające. Dostatnie życie, niby bez trosk o codzienne
przetrwanie, ale życie jakby puste wewnętrznie, naznaczone brakiem
empatii, trudnymi do zaakceptowania zachowaniami, gdy spojrzeć na
relacje dorosłych bohaterów pomiędzy sobą, a niezwykle wyjątkowa więź postaci granej przez Penélope z własnymi dziećmi -
jakby wypełniającej tą pustkę powstałą wspomnianą. Zrodził się tym samym słodko gorzki portret tak ludzi nie potrafiących
nie tylko utrzymać wzajemnej namiętności, albo najzwyczajniej już
kompletnie niezsynchronizowanych, jak i miłości pomiędzy
rozczarowanym, dźwigającym ciężki bagaż dorosłym a beztroskim,
lecz też nie wolnym od problemów dorastania dzieckiem,
współodczuwającym też rodzica cierpienie oraz w tle szerzej
portret społeczny, powiązany wprost z okolicznościami miejsca
właśnie, czasu oraz sytuacji społeczno-ekonomicznej. Bezmiar to
dojrzały i fascynujący merytorycznie obraz - artystycznie
kunsztownie dookreślony poprzez scenografię i zdjęcia potrafiące
wraz z kreacją Penélope przykuć magnetycznie niemal uwagę.
Artystycznie rzecz bliska stylowo wręcz mecenasowi kariery aktorki, w kwestii sposobu opowiadania treści znacząco jednak
mniej krzykliwy - skupiony i rozbudzający wartościowe westchnienia,
w sensie eksponowania wrażliwości opartej na podatności na
nostalgiczne i szarpiące za serce bodźce. To nie jest tylko kolejny
ładny ale sztampowy film, to jest mocny seans i wizualnie przeżycie
niemal poetyckie, a podsumowując, to ja nie zachęcam by skosztował
go widz, który nie jest zdolny mentalnie, aby się nim bez szukania
formalnych wad zachwycić. Po prostu w to wchodzisz wiedząc na co
się piszesz i bez uwag, albo sobie daruj, bowiem praca uczuciowej ekipy
odpowiedzialnej za efekt nie zasługuje na gruboskórne krytykowanie, gdyż
dzięki niej powstała wielopłaszczyznowa opowieść dotykająca
otwartej, nie chronionej emocjonalnej intymności w sposób tak
czarujący, jak głęboko poruszający. Obejrzałem właśnie jeden z
bardziej nieoczywistych filmów opowiadających o cichych ludzkich
kryzysach, a ten temat sam w sobie wymaga spojrzenia wrażliwego -
spojrzenia sensualnego - właśnie takiego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz