Ileż można znieść w imię i w imię czego właściwie! W imię idei przywiązania do Boga? W imię lojalności i pokory imię? Może nie w imię tylko z powodu? Bo lęk, bo brak odwagi i poczucia własnej wartości - szacunku do siebie przez konsekwencje tak ograniczania dostępu do edukacji, jak i prania mózgu czy zastraszania psychicznym terrorem i fizycznej przemocy w ekstremalnych przypadkach. Women Talking to znakomita obsada na pierwszym planie, ze śmietanką pokolenia aktorek około trzydziestoletnich, które myślę uczestnictwo w projekcie Sarah Polley odbierały nie tylko jako wyzwanie zawodowe, ale też obowiązek wobec wszystkich prawdziwych postaci o których opowiada niekoniecznie wprost oparta na autentycznych wydarzeniach wstrząsająca historia odizolowanej kolonii. W dalszym planie też ważne kobiece nazwiska dla kina światowego, z przede wszystkim na czele Frances McDormand, jednako znane twarze wraz z poziomem gry oczywiście znakomitym, to nie jest najważniejsze w tym co z ekranu do widza przemawia. Kluczowa jest właśnie opowieść o psychologicznej manipulacji i takowych jej następstwach. Opowieść o cierpieniu psychicznym i rozterkach związanych z próbą wyrwania się z zaklętego kręgu, który wzbudza strach, ale i działa hipnotyzująco, przywiązując do miejsca i oprawców. Także, a może przede wszystkim o poświeceniu z powodu braku jakichkolwiek perspektyw i tym bardziej alternatywy - jak na wstępie.
P.S. Temat bardzo ważny, szerokie spojrzenie forsujący, a przesłanie dojrzałe otwartą mądrością, ale film w tej formie nieco przynudza, bowiem przegadanie jak to w typowej quasi teatralnej manierze bywa mało atrakcyjne - na przykład wizualnie, najbardziej to dla widza przyzwyczajonego do popisów operatorskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz