Dokładnie z Brooklynu dotarła do mnie taka ejtisowa wibracja, ale żadna dziwota że w Nowym Jorku gra się jakąś nutę która przed laty była w rockowym światku jedną z najpopularniejszych. Zadziwienie jednak pojawia się wtedy, gdy pierwsze dźwięki konkretnie oznajmiają, iż do czynienia mam z nowofalowo-zimnofalową emanacją post-punkowej obecnie mody, która już od lat kilku bardzo śmiało zastępuje tendencje na wysiew grup retro rockowych. Trudno w sumie było się nie spodziewać, że jeśli trend na granie z lat siedemdziesiątych święciło w bardziej piwniczno undergroundowym, bądź w pełnym świetle mainstreamowym środowisku triumfy, to nie przyjdzie czas na odgrzewania kolejnego niby starego kotleta, ale ponownie w formule która niby rodzajem kalkomanii, lecz o tak wdzięcznym brzmieniu i wprost doskonałym warsztacie kompozycyjnym, że nie jest człowiek się jej jednak oprzeć. Podążam więc z radością za kolejnymi albumami Grave Pleasures, które wystartowało jako Beastmilk, zasysam sobie do wnętrza systematycznie dwa krążki Whispering Sons i nie wspominając w detalach uwielbiam sączyć romantyczną esencję takich syntezatorowych perełek jak The Black Queen, Crosses, czy ostatnich płyt legendarnego Ulver, a teraz na najlepszej drodze by dołączyć do wymienionych znajdują się właśnie Amerykanie z Lathe of Heaven. Nazwę zaczerpnęli jak doczytałem z powieści scie-fiction ich rodaczki Ursuli K. Le Guin, a nuta praktykowana porównywalna z takimi tuzami brytyjskimi w rodzaju Joy Division i Killing Joke, z wyrazistym muśnięciem stylu holenderskiego Clan of Xymox. Mocna sekcja rytmiczna, gitary tnące powietrze raz bardziej melodyjnymi, innym razem obskurnymi tematami, niemal skandowane, a jednocześnie tęskne wokale i mnóstwo zimnego syntezatorowego dopełnienia tego nostalgicznie pulsującego klimatu. Wszystko tak jak się patrzy - jak się patrzy na początku dziewiątej dekady na brytyjskich wyspach. Do tego w tekstach wspomniana futurystyczna melancholia w atmosferze podziemnego jeszcze grania, ale czy wkrótce nie będzie o nich głośniej i nie wychylą nosów poza piwnicę? Postaram się śledzić rozwój sytuacji i jeśli druga płyta w przyszłości przyniesie silną tendencję rozwojową, to zdecydowanie mogą urosnąć do pierwszoligowej nazwy, a ja się będę wtedy nosił w chwale wyczucia w nich potencjału już w roku 2023. :)
sobota, 23 września 2023
Lathe of Heaven - Bound By Naked Skies (2023)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz