piątek, 21 stycznia 2022

Les choses qu'on dit, les choses qu'on fait / Dyskretny urok niebezpiecznych myśli (2020) - Emmanuel Mouret

 

Francuskie paplanie miło, bowiem melodyjnie pieści ucho, ale też jego nazbyt subtelny charakter i podatność na egzaltowaną przesadę, powoduje moją lekką irytację, bądź zazwyczaj co najmniej podszyty rezerwą uśmieszek. Dyskretny urok niebezpiecznych myśli jest akurat wybitnym przykładem takiej sytuacji i nie mogłem oczywiście przestać w czasie seansu o tym myśleć. Jednak pomimo podniesionej do znacznej potęgi alergii na terapeutyzujące paplanie, ja człowiek daleki od takiej wylewności uległem jego czarowi. Tym bardziej jest to akurat zrozumiałe, gdyż "paplają" tu tak pasjonująco intelektualnie i po prostu milusio o relacjach partnerskiej bliskości i robią to w atmosferze filozoficzno-psychologicznej przy akompaniamencie decydującej znacząco o klimacie całości klasycznej muzyki, że nie sposób zwyczajnie nie ulec. Rozprawiają teoretycznie i praktycznie, dzielą się przemyśleniami i uczuciami, a życie w międzyczasie pisze te swoje pełne pożądania scenariusze i ekscytująco swoją narrację ustawicznie komplikującą bohaterów relacje prowadzi. Coś się między postaciami rodzi, coś pomiędzy nimi często naturalnie nie do końca umiera i emocje płatają figle, ich uczuciami się zabawiając. Forma opowieści jest ciekawa i przyjemna, a pomysł wciąga i bardzo wdzięcznie obserwuje się zawiłe ludzkie sercowe przypadki, jak w pigułce zebrane - jak w zwierciadle odbijające liczne kontekstowe prawdy i stan faktyczny naszego naturalnego zamiłowania (he he) do flirtowania i podniecającym doznaniom z niego wynikającym ulegania. Dlatego mimo wspomnianej francuskiej maniery werbalnej film Emmanuel Mouret, to znakomicie napisana liryczna perełka. Perełka bo jak na standardy gatunkowe wychodząca poza szablon i zaskakująco, bo bez wysiłku unikająca znużenia. Wyszedł więc twórcom uroczy komediodramat obyczajowy o miłości. Osadzony we współczesności, ale z rytmem i aktorską pozą jakby z melodramatu kostiumowego. I ja jestem zaskoczony, że nie mam z tym problemu.

P.S. Gdybym był znawcą literatury klasycznej, to bym też napisał że "ogląda się tak, jak kiedyś się Balzaca czytało". Nie będąc nim, zacytuje tylko jednego takiego, przepraszając jednocześnie za jakiekolwiek powyżej zasugerowane skojarzenia z "paplaniem". :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj