sobota, 22 stycznia 2022

Grip Inc. - Nemesis (1997)

 


Dość mocno nieodżałowany ten Gus Chambers - kawał był z niego herbatnika, ale zwinął się już (niewiarygodne) ponad 13 lat temu. Archetyp pancurkiego sukinkota, który w soczystym thrashu kapitalnie się zrealizował. Wyszukany przez nadwornego producenta stajni Century Media, czyli Waldka Sorychtę gitarzystę Grip Inc., z dokooptowanym do całkiem mocnego już składu mistrzem nad mistrze w osobie Dave'a Lombardo, stworzył cholernie mocarną obsadę Grip Inc. Cztery płyty nagrali, a Nemesis to krążek w moim przekonaniu No.1 w ich karierze i główny przyczynek prócz fundamentalnego dla rozpalenia ognia zainteresowania kapelą doskonałego ich występu na jednej z Metalmani - która na marginesie dodając nie odbywając się akurat w Spodku, przez ten właśnie fakt nieprzyjemny i niestety jeszcze boleśniejszy kontekst związany z odwołaniem gigu Death tak silnie w mojej pamięci się odłożyła. Death nie zagrali, ale za to wówczas genialnie do pieca dołożyli właśnie Grip Inc. i niech mnie kule biją, że nie byłem pod mega wrażeniem kiedy Lombardo z charakterystyczną zwierzęcą furią atakował swój zestaw. Napierdzielał tak że iskry śmigały i żaden kolejny występ kubańczyka nie zdołał na mnie zrobić większego wrażenia, niż ten wówczas premierowy dla mnie szoł z jego udziałem - choć były to przecież akcje w składzie slayerowym. Wracając jednak do samego Nemesis, to wciąż z niemałą ekscytacją donoszę, że takiego thrashu mnie trzeba, bym w euforii uniósł się do metalowego nieba. :) Motorycznej galopady z soczystymi solówkami i jadowicie furiackimi riffami, która też ze sobą przynosi masę fenomenalnie w strukturę albumu wbitego klimatu. To nie jest wyłącznie na ślepo jazda do przodu, ale też aranżacyjnie błyskotliwie ogarnięta przestrzenna napierdalanka, w której wyraziste bębnienie Lombardo wytycza ścieżkę i puls całości wyznacza, a krzyk Chambersa wraz z basowymi figurami i wspomnianymi doskonałymi riffami nie stoi gdzieś na marginesie, tylko idealnie współistnieje z nabijanym z pasją rytmem produkowanym przez Dave'a "ja pierd*** jak on to robi!" Lombardo. Uwielbiam groove który produkuje, a Nemesis przede wszystkim za sprawą bębnienia w Rusty Nail stawiam w czołówce dokonań fenomenalnego kubańczyka. Gdzieś w sąsiedztwie The Gathering Testamentu (Eyes of Wrath o Kryste!) i oczywiście najbardziej ikonicznych dzieł macierzystego Slaaaayera. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj