piątek, 7 stycznia 2022

Passing / Pomiędzy (2021) - Rebecca Hall



Nakręcony ascetycznie, na czarno i biało, gdyż w ostatnich latach istnieją liczne pobudki motywujące ambitnych twórców do rezygnacji z koloru. Powody które zazwyczaj sprowadzają się praktyce do jednego - do potrzeby sprawienia, że tytuł od startu wyróżnia się pośród konkurencji. Ale co w sytuacji kiedy nazbyt częsta rezygnacja z pełnej palety barw następuje, przez co paradoksalnie zamiast przyciągać uwagę film tym właśnie podpada zrazu pod krytykę, ze względu na zabieg rozpoznawany jako bezczelnie szczwany? W przypadku Passing jednak to nie tylko ograniczenie się do czerni szarości i bieli, ale także do formatu 4:3 i tutaj akurat abstrahując od innych motywacji i technicznych odbić od standardu, w tej właśnie użytej skromnej kolorystyce dopatruje się też konieczności dodania ciemnemu odcieniowi skóry bohaterek elementu dla kategoryzacji rasowej i przesłania filmu fundamentalnego. Nie wiem czy to był zamysł reżyserki i producenta aby czarnoskóre kobiety w układzie odniesienia białych bardzo bogatych "wyższych" sfer wyraźniej kontrastowały wizualnie, a przez to kuriozalnie uwagę widza jeszcze silniej skupić na tych głębszych niż tylko fasadowe dla tematu i interpretacji istotnych różnicach. Mogę się mylić, a wręcz zbyt daleko posunięta wyobraźnia i powiązane z nią spekulacje mogły moje domniemania tak dalece w pole popchnąć, czyniąc z nich totalny strzał w płot, którym w zasadzie nie powinienem się tu chwalić. Niemniej jednak taki efekt obok „paradoksalnie mniej, a w efekcie więcej” zauważam. Ograniczone środki ekspozycji podane wyrafinowaną manierą dały bardzo przekonujące wrażenie poetyckiego artyzmu. Koncentrując uwagę na postaciach, w subtelnym świetle umieściły ich uczucia i przeżycia. W ten sposób otrzymaliśmy obraz dopracowany względem drobiazgów, szanujący role detali, jak na przykład odgłosów wiatru przedostającego się przez szpary w oknach i trzeszczących podłóg pod stóp naciskiem. Dostaliśmy urzekającą atmosferę, intrygujące dialogi, zmysłową poświatę i za udziałem jazzowych numerów fenomenalną kompozycję nowojorskich towarzyskich klimatów z charakterystyczną dla tego miasta scenografią. Rebecca Hall może i jest irytującą mnie aktorką, ale jak się okazuje bardzo zdolną i z kapitalnym okiem reżyserką. Jak jej aktorskiego warsztatu wizualnie nie lubię, tak jej teraz w karierze reżyserskiej kibicuję.

P.S. Na marginesie dodam skojarzenie. Ruth Negga, to taka wizualnie i mimicznie amerykańska Gabriela Muskała. Stąd mam do niej słabość. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj