piątek, 28 stycznia 2022

Madres paralelas / Matki równoległe (2021) - Pedro Almodóvar

 

Almodóvar w sumie jak Eastwood kończy tą swoją wielką karierę i skończyć nie może, przedłużając wciąż czas spędzony za kamerą i w ostatnim czasie produkując wciąż nowe tytuły. Obaj Panowie nie potrafią skutecznie rozstać się z branżą i nawet jeśli nie powstają dzięki ich aktywności już tytuły utożsamiane z dziełami, to nadal trzymają wysoki poziom, jednak gdzieś przez wzgląd zapewne na wiek twórców jest w nich znacznie mniej werwy, a znacznie więcej sentymentalnych wycieczek. Almodóvar ponadto jak to artysta o profilu kolorowego feministy, kręci te swoje ambitne ale równie często dość pretensjonalne obyczajowe opery mydlane, znacznie rzadziej mnie do siebie przekonując, lecz wyrażając swoje wątpliwości odnośnie przerysowywanej i przestylizowanej formy, zawsze chwalę człowieka za pasję i ten jego osobisty i nikomu nie podobny styl tak opowiadania, jak i eksponowania wizualnego anturażu. Nie wiem mimo oczywiście względnej sympatii do jego pracy, po co i czy potrzebę mu były mu te Matki równolegle, bo nic nie wnoszą, a nawet jeśli wnoszą to bardziej jako potwierdzenie tego co o jego sztuce wiemy, niż jako choć w minimalnym stopniu ewolucję, tudzież coś nowego w almodóvarowskiej  formule. Jest tu jego zjawiskowa kobieca muza, jest zaskakująco przewidywalna historia, której jednak nikt inny by podobnie nie opowiedział oraz jest niestety jak myślę nazbyt telewizyjna realizacja, a to zawsze odbiera mnóstwa siły oddziaływania filmowej produkcji. Sama fabuła, nawet jakby nie była pokomplikowana (a tu nie jest) i nie nosiła znamion wartościowej treści (a tu chyba jest), to ogołocona z rozmachu przynależnego szerokiemu formatowi, sporo traci. To kolejny i nie wywróżę czy już ostatni film hiszpańskiego mistrza i jak po prostu jako ten kolejny go odbieram. 

P.S. Tak niemal do połowy projekcji uważałem, jednak w drugiej części kiedy zawiązywana intryga zaczęła nabierać blasku, ta historia bardzo intensywnie mnie wciągnęła. Almodóvar w swojej specyficznej formule po raz kolejny rozkwitł, a z pozoru banalna i przewidywalna fabuła, dzięki fachowo budowanemu, niemal wprost z dreszczowca napięciu, aktorstwu zupełnie oczywiście nieprzypadkowemu oraz kilku smaczkom i zawijasom w scenariuszu całkowicie przysłoniła dość miałkie pierwsze wrażenie. Skupienie na emocjonalnej stronie losów bohaterek spowodowało, iż z nudów nie poszukiwałem już dziury w całym i kompletnie opuściło mnie wrażenie że oglądam z pozoru dość kwadratową telewizyjną produkcję, którą rzecz jasna Matki równoległe absolutnie nie są. Przepraszam więc mistrza że zbłądziłem i w sumie gratuluję, że udało mu się dość długo mnie zwodzić. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj