Przenikliwy Woody Allen, ale w tym przypadku maksymalnie poważny, bez charakterystycznego poczucia humoru. Tematycznie nie odbijający od kwestii psychologicznych relacji dalej niż zwykle, lecz poddający je tym razem bardziej dramatycznej wiwisekcji. Terapeutyczny dramatyzm przejmuje dominację, ale jest w nim też jakaś liryczna poświata, która ratuje go przed pełnym emfazy hiperintelektualizmem. Broni się dzięki temu przed zakalcowym charakterem, choć nie ma mowy aby osoba uczulona na przegadane sceny i uwznioślone treści uznała, że podczas seansu doskonale się bawiła. To akurat (jeśli mogę tak napisać) taki Allen almodovarowy - oczywiście pozbawiony tej kolorowej, fikuśnej scenografii wprost z obrazów hiszpańskiego mistrza. Ale tak widzę naturę Innej kobiety, jako bardzo wnikliwą, chwilami zbyt ofensywnie filozoficzną, jednakże też równie mocno rozgrzebującą problemy, których pozostawienie w spokoju wyrządziłoby mniej szkody. Wrażliwi intelektualiści jednak nie potrafią inaczej. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz