czwartek, 21 kwietnia 2022

Chimaira - The Age of Hell (2011)

 


Brakuje mi już tylko w archiwizacji słowa o The Age of Hell i będę miał Chimairę w pełni ogarniętą, przynajmniej z okresu, kiedy porzucili nu metalową stylistykę na rzecz twardego thrash core'a, czy innego takiego znacznie bardziej brutalnego i motorycznego grania. :) Dlatego też ten tekst nie będzie zdobny w walor emocjonalny, a tylko zostanie ograniczony do kilku słów obiektywnej charakterystyki owego, w układzie odniesienia najbardziej mu z racji daty wydania bliskich The Infection (2009) i Crown of Phantoms (2013). W tym towarzystwie to krążek myślę na plus się wyróżniający, jeśli przyjąć, że najlepsze numery Chimaira komponuje, gdy ciężar silnie akcentowany kojarzy z progresywnym spojrzeniem na konstrukcję utworów - czyli kiedy pisze mocarnie rozbudowane i mocarnie brzmiące walce. The Age of Hell chyba najbliżej do Resurrection (2007), bowiem tak w kontekście The Infection jak i Crown of Phantoms brzmi zwyczajnie inaczej, mimo że dla pierwszego lepszego typa który z tymi albumami się zetknie, znaczących różnic pomiędzy nimi nie będzie. Taki nie zauważy odejścia od natychmiastowo chwytliwej piosenkowej formuły, na rzecz konstrukcji z groove'm, ale jednak groove'm bardziej miażdżącym niż bujającym, czy budowaniu złożonej dramaturgii kosztem surowego li tylko ciężaru opartego na soczystym riffie. Jednak nie przesadzając, nie ma tutaj ani minuty która mogłaby zaznajomionych z estetyką grupy zaskoczyć, nie mówiąc już o sytuacji kiedy Chimaira nie brzmiałaby jak Chimaira. Bowiem The Age of Hell to typowa produkcja Chimairy, tylko w detalach inna od tak każdej wcześniejszej (no oczywiście mowa o czasach post nu metalowych) i tej jak dotąd ostatniej w ich dorobku. Doskonale wyprodukowanej i bogatej w pomysły na riff nośny i ciężkiej jak diabli. Lubię ten krążek, chociaż potrafię się nim zmęczyć, więc nie przesadzam z częstotliwością odtwarzania. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj