czwartek, 7 kwietnia 2022

No Sudden Move / Bez gwałtownych ruchów (2021) - Steven Soderbergh

 


Soderbergh konsekwentnie idzie ostatnimi laty w ilość na szczęście nie na full kosztem jakości, ale podtrzymuję ja w tym miejscu własne przekonanie, że gdyby kręcił mniej i jego projekty miały więcej czasu aby dojrzeć do fazy realizacji, to sięgałby poziomu tego co przed laty nakręcił najlepszego. Robi obecnie niewątpliwie zasłużony reżyser filmy na zamówienie platform i wygląda na to że mu się taka robota na quasi etacie opłaca, a koszty związane z nieco obniżeniem poziomu lotu naturalnie wpisuje świadomie w konieczne straty. Kasa z tej działalności się zgadza i kasa na realizację jest, bo przyciągając swoim oscarowym nazwiskiem gwiazdy pierwszej ligi, tym samym odpowiednio musi wynagrodzić ich zaangażowanie. Najnowsza jego robota może się podobać, bo jest fajnie stylistycznie ubrana i na przykład najbardziej rzucająca się w oczy operatorska koncepcja dobrze współgra z charakterem scenariusza. Coś niecoś zapożyczone konkretnie z tarantinowskiej miłości do groteskowo rzeźnickiego poczucia humoru i tego dobrze znanego ze Wściekłych psów postępującego zapętlenia relacji pomiędzy bohaterami, a jednocześnie też z drugiej mańki łamigłówka mafijnych powiazań niczym z powieści detektywistycznych i klimat jakby rodem z Hitchcocka oraz ogólnie gdyby nie praca kamery współcześnie osadzona w możliwościach technicznych, to ten gęsty klimat noir gangsterki precyzyjnie uderza w stronę klasyki. Postaci są wyraziste i przez to że zagrane przez znane twarze z łatwością kojarzone, ułatwiając ogarnięcie sytuacji, co nie stanowi marginalnego waloru w przypadku tak zagęszczonych twistów, a sama intryga wciąga niemal od startu. Widać doświadczenie obsady i reżyserską sprawność zbudowaną na kilometrach nakręconej i zmontowanej "taśmy" filmowej. Ponadto jak dowiadujemy się w finale, sama historia zapewne luźno, ale jednak oparta została na prawdziwych wydarzeniach i do tego jeszcze tymczasem zainteresowanie starą akcją w branży motoryzacyjnej sugeruje zatroskanie twórców stanem środowiska naturalnego. Niby dużo może za dużo, lecz bez problemu do dźwignięcia, jeśli widz zachowa stuprocentową koncentrację i wyłapie kto kogo i przez kogo na zlecenie kogo tutaj zrobił w tzw. bambuko. :)

P.S. Jeśliby jednak komuś aż tak bardzo jak mnie się nie podobało, to może się ze mną nie zgadzać, ale no cholera jasna nie powie, iż ta nutka z kontrabasem na kapitalnym groovie osadzona nie robiła klimaciku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj