Soderbergh
konsekwentnie idzie
ostatnimi laty w ilość na szczęście
nie na full kosztem jakości, ale
podtrzymuję ja w tym miejscu własne przekonanie, że gdyby kręcił
mniej i jego projekty miały więcej
czasu aby dojrzeć do fazy realizacji,
to sięgałby poziomu tego co przed laty
nakręcił najlepszego. Robi obecnie niewątpliwie zasłużony reżyser filmy na
zamówienie platform i wygląda
na to że mu się taka robota na quasi
etacie opłaca, a koszty związane
z nieco obniżeniem poziomu lotu naturalnie wpisuje świadomie
w konieczne straty. Kasa z tej działalności
się zgadza i kasa na realizację jest, bo przyciągając swoim oscarowym
nazwiskiem gwiazdy pierwszej ligi, tym
samym odpowiednio musi wynagrodzić ich zaangażowanie.
Najnowsza jego robota może się
podobać, bo jest fajnie stylistycznie
ubrana i na przykład najbardziej rzucająca
się w oczy operatorska koncepcja dobrze
współgra z charakterem
scenariusza. Coś niecoś zapożyczone konkretnie z
tarantinowskiej miłości do groteskowo
rzeźnickiego poczucia humoru i tego dobrze
znanego ze Wściekłych psów
postępującego zapętlenia
relacji pomiędzy bohaterami, a jednocześnie
też z drugiej mańki łamigłówka mafijnych powiazań niczym z powieści detektywistycznych i klimat jakby rodem z Hitchcocka oraz ogólnie
gdyby nie praca kamery współcześnie
osadzona w możliwościach technicznych, to
ten gęsty klimat noir gangsterki precyzyjnie uderza w
stronę klasyki. Postaci są wyraziste i
przez to że zagrane przez znane twarze z łatwością kojarzone, ułatwiając ogarnięcie sytuacji, co nie stanowi marginalnego waloru w przypadku tak zagęszczonych twistów, a sama intryga wciąga
niemal od startu. Widać doświadczenie
obsady i reżyserską sprawność
zbudowaną na kilometrach nakręconej i
zmontowanej "taśmy"
filmowej. Ponadto jak dowiadujemy się w finale, sama historia
zapewne luźno, ale jednak oparta została na prawdziwych wydarzeniach i do
tego jeszcze tymczasem zainteresowanie starą akcją w branży motoryzacyjnej sugeruje zatroskanie twórców stanem środowiska naturalnego. Niby
dużo może za dużo, lecz bez problemu do dźwignięcia,
jeśli widz zachowa stuprocentową koncentrację i wyłapie kto kogo
i przez kogo na zlecenie kogo tutaj zrobił w tzw. bambuko. :)
P.S. Jeśliby jednak komuś aż tak bardzo jak mnie się nie podobało, to może się ze mną nie zgadzać, ale no cholera jasna nie powie, iż ta nutka z kontrabasem na kapitalnym groovie osadzona nie robiła klimaciku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz