poniedziałek, 18 kwietnia 2022

The Eyes of Tammy Faye / Oczy Tammy Faye (2021) - Michael Showalter

 

Przeżywające swoje złote lata amerykańskie telekaznodziejstwo na ekranie. Wielomilionowy biznes oparty na wciskaniu kitu i festiwal bizantyjskiej tandety, czyli historia zakończonego twardym lądowaniem, w niebiosa boskie odlotu Tammy Faye i Jima Bakkera. Szeroko rozpoznawalnych telewizyjnych ewangelików wyciskających z naiwniaków wsparcie finansowe i zmieniających przy okazji radykalnie sposób sprzedawania zbawienia. Kulisy kariery sympatycznych, choć specyficznie empatycznych hochsztaplerów, wierzących żarliwie w powierzoną im bożą misję, którym paradoksalnie skrzydła podcięli podli hipokryci z tej samej branży. Jeszcze bardziej szczwani spece od moralizatorstwa - tzw. kapłani medialno-politycznej manipulacji. Jednak przede wszystkim to tragiczna historia życia tytułowej Tammy Faye, której postać nie jest tak jednoznaczna jakby można po pozorach znajomości faktów wnioskować, bo tak jak bezrefleksyjnie wyciskała szołmeńskim wzruszeniem z naiwniaków kasiorkę i w luksusy bez krępacji opływała, tak sama była jak ta mała dziewczynka doświadczona matczynym odrzuceniem i ustawicznym zabieganiem o miłość oraz radykalnym religijnym wychowaniem kompletnie zwichrowana - co ją może i nieco usprawiedliwia. Jessica Chastain w tej roli wymiata i w pełni zagospodarowuje wszystkie walory wyrazistej postaci, poczynając od egzaltowanej na pokaz emocjonalności, poprzez szczerość zagubionego dziecka, po ekstremalnie groteskową fizyczność, która stała się jej znakiem firmowym i gwoździem do artystycznej trumny. Kapitalne aktorstwo, zasłużone wyróżnienie oscarowe tak dla Chastain jak i doskonałej charakteryzacji, a ponadto ekstra wypasiona mimika tych wiecznie na pokaz uśmiechniętych buziek, za którymi kryje się zarazem paradoksalnie autentycznie żarliwa wiara i tak samo silna chciwość. Bardzo dochodowe pajacowanie pod płaszczykiem wychwalania bożej miłości, z ustawicznym powtarzaniem biblijnych wersów. Manipulacyjny spektakl który masowo kupowany, bowiem wykorzystujący fenomenalnie siłę oddziaływania telewizyjnej propagandy odpowiednio ubranej i sprofilowanej pod potrzeby słabych, upadłych, zagubionych, porzuconych czy stojących na rozstaju dróg, bądź pozostających w traumie po tragicznych przejściach. Wsparcie i sensu życia tym samym dostarczanie, w sumie ludzi na własne życzenie oszukiwanie, a może bez względu na koszta jedyna szansa na ich uszczęśliwienie? Pięknie, choć bezpiecznie pod scenariusz wydarzenia zostały dopasowane i wszystkie mechanizmy psychologiczne i socjologiczne obnażone, więc jest co oglądać, mimo że dziełem filmu Michaela Showaltera nie mogę nazwać.

P.S. A ja przed seansem zakładałem, że to będzie tylko o psychicznych zaburzeniach i chciwości, innymi słowy w uniesieniu emocjonalnym religijnych bzdetów przyswajaniu, w bzdetach się utwierdzaniu i bzdetów za grube miliony sprzedawaniu. I w sumie by było, gdyby nie Jessica Chastain i koncertowe wyciśnięcie z roli wszystkiego możliwego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj