Cóż za sympatyczna podróż sentymentalna, ten Ostatniego Mohikanina seans, bowiem ponowne spotkanie z tym charakterystycznym soundtrackiem, jaki pamiętam z taśmy magnetofonowej, klimatycznymi wieczorami sobie odsłuchiwałem, czyniąc ze wspomnianych niezapomniane jak widać nastrojowe wspomnienie. Jedno muzyka Trevora Jonesa i Randy’ego Edelmana, skomponowana w dość zawiłych okolicznościach także we współpracy z kultowym zespołem Clannad, dwa takie wizualne przeżycie, że wciąż pod wrażeniem pozostaję, kiedy pejzaże i sceny po latach zmysłem wzroku zasysam. Wielkie to hollywoodzkie kino - spektakularne i bardzo melodramatyczne, bo romans Madeleine Stowe i Daniela Day-Lewisa, to dla oczu i serca bardzo rozkoszne doświadczenie, a dramatyczno-tragiczny charakter powieści Jamesa Fenimore’a Coopera, na jakiej Michael Mann zbudował swoją rozbuchaną wizualnie adaptację, to może lekko uproszczona, jednak wartościowa lekcja amerykańskiej historii, kształtowanej przez chciwych Europejczyków. Dwa mocarstwa walczące o prymat na zawłaszczonej ziemi i rdzenni mieszkańcy potraktowani jako niewolnicze mięso armatnie, w konfrontacji dumnych ze swojego imperialnego statusu nacji. Ponadto żeby być w zgodzie z prawdą, także autochtonów międzyplemienne waśnie i najważniejsze w kontekście fabuły, najgorszych cech przez Indian od imperialistów nabywanie - bo postać Magua, to taki żywy przykład, co do kultury rdzennych wnieśli ucywilizowani przybysze z Europy. Mnie Ostatni Mohikanin uwiódł w roku 1992 i do dzisiaj trzyma, gdyż to intensywnie wzruszający, silnie emocjonujący, pełen przygody obraz w klasycznym formacie kina ekscytującej rozrywki i chyba po kultowej Gorączce najlepsze co w amerykańskiej fabryce snów stworzył Mann. Kina, które jest przede wszystkim profesjonalnie skrojoną rozrywką, ale i posiada wymiar szerszy, a nawet pomimo konwencji nastawionej na ogólną popularność, także z rozmachem wyprodukowanym kinem tak batalistycznym, jak i brutalnym kinem zemsty oraz przez pryzmat historii podboju Ameryki, gorzkim wyrzutem sumienia przodków obecnych dumnych białych Amerykanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz