piątek, 18 marca 2022

The Game / Gra (1997) - David Fincher

 

Współczesna elita finansjery, dzisiejsza potężna magnateria. Przepych, blichtr i wszystkie atrybuty powiązane z pieniędzmi i władzą. Michael Douglas to akurat świetnie wypada w takich rolach, ma do tego dryg i kropka. Tak jak Fincher do kręcenia mrocznych i zagadkowych thrillerów, więc czepiać się to nie ma czego pod względem aktorskim i reżyserskim. Jedyne co nieco może rozczarowywać, to fakt że po genialnym Siedem, Gra wypada nieco bardziej blado, choć klimat też jest gęsty, ale znacznie bardziej sterylny niż duszny, jak to w przypadku kultowego Siedem miało miejsce. W dodatku patrząc dzisiaj na jej pozycję w filmografii Finchera, która to pomiędzy jego największymi dziełami - znaczy z jednej strony Siedem, a z drugiej Podziemny krąg, to jednak dominującą rangę w tym towarzystwie musi oddać bez dyskusji wymienionym. Ale żeby oddać Grze to co jej, już wymieniam dlaczego lata lecą, a ona mimo wszystko trzyma poziom i w gatunku stanowi nawet względny przełom. Zakręcona i twistem sfinalizowana historia, dynamiczna akcja i ustawiczne napięcie podkręcane, więc człowiek siedzi w fotelu i co rusz jest w niego wbijany. Mroczny klimat, wspomniane wcześniej fachowe aktorstwo i pierwotna niemal magia kina wyrywająca widza ze świata rzeczywistego i zasysająca w filmową narrację. W takim Fincherze akurat jest sporo tradycji wprost z Polańskiego (Frantic, Dziewiąte wrota), ale wprowadzonej w świat rozmachu produkcyjnego i też nie odbierając wrodzonego talentu zarówno jemu jak młodszemu z familii Douglasów, także własnego autorskiego sznytu. Taką głębię w scenariuszu to ja lubię - tak wciągającą formułę dosłownie kocham. Niby film tylko sensacyjny, ale pod jego powierzchownością czai się błyskotliwe przesłanie, znakomicie psychologiczne tajemnice ludzkiej natury prześwietlające. Jak pamiętam wówczas w latach 90-ych takie filmy to było złoto i stuprocentowa pewność zapełnienia sal kinowych. Dziś kawał ważnej historii, której akurat w takiej estetyce niewielu mamy potencjalnie wartych uwagi kontynuatorów. Kino się zmieniło i szczególnie dobre produkcje akcji na tej przemianie dobrze pod względem ambicji nie wyszły. 

P.S. I tak bezwiednie (a może jednak w pełni świadomie) komplementami Grę zarzuciłem. Zaczynając tekst od zasugerowania iż bezpośrednie starcie z Siedem i Podziemnym kręgiem przegrywa, wykazałem że w zasadzie, to chyba im dorównuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj