Ekspresowo Impera poddana zostaje recenzji, tudzież w tych warunkach ogólnej bardziej - bardziej luuuźnej refleksji. Bowiem nie zwykłem naturalnie rozbierać opisywanych płyt na czynniki pierwsze pod względem technicznych właściwości czy z perspektywy muzykologicznej, ze względu na niemal żadną znajomość tak tajemnic kryjących się za procesem ich komponowania/nagrywania, jak podstaw akademickiej wiedzy o teorii muzyki. Oczywiście pisząc o subiektywnych odczuciach podczas odsłuchów emocje pobudzających lub sprawiających że pozostaje na nie obojętny (jeśli artystyczna ekspozycja pozostawia na nie głuchym) dodaje nie z rzadka naturalnie uwagi odnośnie także jakości dźwięku, wartości warsztatowej pracy instrumentalistów i innych wszystkich zmiennych wpływających na odczucia, a dalej tym samym na opinie. Lecz są to li tylko luźne maksymalnie osobiste i maksymalnie przesiąknięte pokorą wobec teoretycznej materii wnioski. Do niczego większego nie aspiruje, za nikogo tym bardziej opiniotwórczego się nie poczuwam. Ja tylko przelewam na klawiaturę własne uporczywe myśli, a one wypadkową zdobytego jako kompulsywny fan doświadczenia i własnego wątpliwego być może gustu, na którym właściwy wpływ odcisnęły tysiące już krążków na szczęście z dość szerokiej palety gatunkowej. Ghost nagrywając piąty album i w takiej a nie innej formule to czyniąc, niejako wymusił na mnie powyższą truizmami przesiąkniętą deklarację, gdyż sam także jak myślę teoretycznie, sztukę ambitną stara się zamknąć w łatwo przyswajalnych ramach, jednocześnie nie stawiając zarozumiale między sobą, a wielkimi kompozytorami znaku równości. Ghost to fantastyczny przykład kapitalnego adaptowania wielorakich wpływów i aranżowania z nich czegoś formalnie nowego i ekscytującego. Pozwolę sobie na szaloną analogię, że przecież zrobić coś nowego na niwie rockowo-metalowej, to zachowując skalę i zdrowy dystans podobnie trudne, jak produkując tysięczny tekst o muzyce czy filmie dostarczać świeżego literackiego stylu, unikając względnie chociażby powielania szablonu czy używania wciąż tych samych przymiotników. Tak samo zakładam ma się sprawa jeśli spojrzeć na załogę Ghost jako absolutnie nie roszczącą sobie prawa do stawiania swojej pracy ponad jej przede wszystkim walor czysto rozrywkowy, za którym w tle kryją się zalety wysokiej jakości technicznej i szerokiego spojrzenia na estetykę gatunków z których Szwedzi czerpią inspirację. Innymi słowy pokrętnie staram się dać do zrozumienia, że jeśli ktokolwiek po Impera oczekiwał sztuki wzlatującej ponad wszelkie poziomy, to tak samo się rozczaruje czytając wszystkie moje rozkminy, które jakoby nie były przejawem odwagi, to zwyczajnie nie mają na celu dodawać Mariuszowi plus 100 do ego, ni to właśnie aspirować do miana "ja wiem lepiej". Ja wiem swoje i tym akurat mam potrzebę się podzielić, Ghost wiedzą zaś swoje swoje i według tego kompasu kierują własną twórczość w stronę jaką im intuicja wraz z doświadczeniami i odczuciami podpowiada - ty zaś Szanowna Pani, Szanowny Panie zrobisz z tym co zechcesz. Chcesz to co piszę z jakiegoś sobie tylko znanego powodu czytać, to czytasz, masz ochotę wrzucić krążek Ghost do odtwarzacza, to wrzucasz i masz gdzieś czy jeden z drugim mądrym napisali że to słabe itd. itp. Wyrażasz tym samym w działaniu osobista potrzebę, zaspokajasz tym samym kolejną i twoja satysfakcja nie płynie z wiedzy pochodzącej ze szkolnej obróbki teoretyczno-praktycznej, a z wiarygodności zbudowanej z szerokiego spektrum zmiennych jakich tylko częścią fundamentalne encyklopedyczne definicje. Dlatego czując i odczucia poddając analizie stwierdzam że Impera to cholernie profesjonalna robota, cholernie profesjonalnych typów i nic mnie tutaj nie zaskakuje, a cieszy gigantycznie że słucha się jej znakomicie, a roszczenia jakie mogą ewentualnie podczas tej niekwestionowanej przyjemności się pojawić trzeba zadusić w zarodku, aby jej zwyczajnie nie popsuć. Dodam jednakże poza planem na koniec, że zawsze mnie raduje kiedy płyta o ciekawym spójnym koncepcie lirycznym jest też gustownie objęta na starcie i mecie klamrą wspólnego motywu muzycznego, co ma miejsce i jest tego rewelacyjnym przykładem właśnie niemiłosiernie przebojowa, nieprawdopodobnie pobudzająca, niezwykle śpiewna i niemożebnie taka jakiej się spodziewałem Impera.
P.S. Tak ten tekst sobie wymyśliłem, bo zawsze przy okazji sobie śmiechnę jak czytam, że Ghost to jakieś (tu sobie wstawić cytaty malkontenckie). Tak samo jak ktoś słyszy Abbę kiedy właściwie to słyszy w nucie Ghost ELO, a właściwie w cholerę wszystkiego z heavy-popowej spuścizny - od pudlowatych wzorców po bo ja wiem co jeszcze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz