wtorek, 29 listopada 2022

Gaupa - Myriad (2022)

 


Gaupa wjeżdża z drugą płytą! Zapytacie jaka/jaki Gaupa do cholery i ja doskonale czaje Wasze zapytanie, gdyż jeszcze miesiąc temu o istnieniu tej fantastycznie się zapowiadającej skandynawskiej ekipy pojęcia nie miałem, tak jak teraz mimo że zafascynowany zawartością Myriad jestem, to debiutu tak sumiennie od deski do deski jeszcze nie przesłuchałem. Nic w tym dziwnego, gdyż nie ma co z obecnością w moim życiu tu i teraz nowej grupy przesadzać i póki dwójka się dostatecznie dobrze poznać nie pozwoli, to za jedynkę na poważnie się nie zabiorę. A myślę iż proces rozpoznawania Myriad trwał będzie trochę dłużej niż kilka tygodni, więc raz cierpliwości, dwa taki okres czasu jaki zakładam by wyczuć jej wibrację całkowicie (mimo że to tylko osiem kompozycji), to jednak czas konieczny, bo tu nie tylko całkiem przejrzyste struktury rządzą, ale też w nucie mało skomplikowanej klimat podparty znakomitym użyciem pauz, chwil zwiększonego natężenia dźwięku, kapitalnych detali oraz (i to jest walor charakterystyczny Gaupy) zasysania i delektowania się sposobem śpiewania niejakiej Emmy Näslund, której oto ten styl przypomina manierę ogólnie znanej i jeszcze bardziej szanowanej Björk Guðmundsdóttir. Każda fraza jaką skutecznie mi sprzedaje, to raz ciekawa tonacja, dwa też specyficzna, zdobna w zawijasy aranżacja linii wokalnych, które to zakręty, zwroty, lepy na moją uwagę skoncentrowane raz na wyżej raz na niżej kapitalnie wpijają się w mózg, łechcą i konsekwentnie mnie uzależniają, stąd ostatnio dzień bez odtworzenia Myriad to dzień którego bez tej czynności nie potrafię sobie wyobrazić. Ta panna zwyczajnie mnie okręciła wokół małego paluszka i wydaje się iż jestem już zgubiony, bowiem wobec jej charakterystycznych wokaliz już chyba bezkrytyczny. Dlatego też w tekście przeważa ONA, ale bez równie interesującej nuty ta propozycja nie byłaby tak wyjątkowo pochłaniająca, a sekcja instrumentalna zasługuje na równie szczere uznanie grając niby psychodelicznie, niby stoner rockowo i niby progresywnie - tak po 33,333... procenta na każdą ze stylistyk, a tak wprost pomimo dość oczywistych inspiracji po swojemu, bo ja przynajmniej jeszcze dotąd czegoś podobnego nie miałem okazji poznać, a jak może miałem to i tak w pamięci nie zarejestrowałem. Żeby też być dokładny i nie narazić na z sufitu ściągnięty asumpt, iżby nie próbuje prześwietlić dźwięków Gaupy starannie, to w każdym z powyżej wymienionych gatunków po troszku folku Szwedzi przemycają, więc szacunek do tradycji miesza się tu z ogromną pomysłowością, wyobraźnią i wreszcie (już teraz) z doskonałym warsztatem songwriterskim, dodając każdemu z numerów autentycznego frapującego powabu i tym samym rozpoznawalności. Ponadto muza tak płynie jak zdaje się ona wirować, a dodatkowego argumentu na tak dodają jej też nie odkrywcze, ale jednak znakomicie pasujące i osobne w sensie pomysłu obrazki z klipów. Proszę się zatem nie dziwić że spostrzegam Gaupę jako zespół który furory natychmiastowo może nie zrobi, ale systematycznie i uparcie drapiąc mur może w przyszłości doczekać się statusu nawet kultowego. Chyba nie przesadzam i nie wróżę z fusów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj