Trochę te posunięcia w kwestii solowej kariery Tankiana są frustrujące, bo ja czekam na longa, a dostaję drugą z rzędu epkę, a po jej odsłuchaniu i odświeżeniu Elasticity mam przekonanie, iż gdyby obydwa materiały dobrze zespolić, to miałbym właśnie to na co czekam bezskutecznie. Miałbym album który spełnia moje oczekiwania i śmiało może być postawiony obok tych, które dotychczas obdarzyłem uczuciem, a tak to te kolejne kilka numerów nie będzie nazbyt często gościło w moim odtwarzaczu, bowiem nie mam przekonania do mini produkcji, które kończą się zanim na dobre się rozpoczną. Chyba że w może się przełamię i wreszcie zacznę je traktować jako pełnowartościowe produkty, a nie wypełniacze czasu pomiędzy właściwymi płytami pełnoczasowymi. To jednak mój problem, a samo Perplex Cities składa się ze znowu dobrze napisanych i jak Tankian przyzwyczaił niepodrabialnie zaśpiewanych utworów, które tym razem jednak w odróżnieniu od Elasticity mają w sobie mniej brutalnego gitarowego wsadu, a skupiają się na klimacie, stąd bliżej im do właściwego solowego dorobku artysty, niż do dokonań sygnowanych logo SOAD. Obowiązkowe aranżacje pianina, motywy wprost nawiązujące do rodzimego folkloru Tankiana, a wszystko gustownie obudowane elektronicznymi ornamentami i podniosłą atmosferą, w której liryki nie odgrywają roli drugoplanowej, bo przecież wszyscy wiemy co przede wszystkim do pisania muzyki popycha zaangażowanego społecznika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz