niedziela, 27 listopada 2022

Entre les vagues / Margot i Alma (2021) - Anaïs Volpé

 

Poniekąd z początku może się wydawać że przesadnie ekspresyjny, męcząco dynamiczny, bo nazbyt energetyczny. Z pewnością nieco przebodźcowany, cholernie nakręcony i tak samo jednak cudowny jak spektakularnie (mimo że kameralnie) zagrany, więc zero nudy i usilne nadążanie za wydarzeniami, które w długim wprowadzeniu są kompletnie spontanicznymi akcjami dwóch przyjaciółek aktorek amatorek, żyjących od szansy do szansy castingowej, liczących że się w końcu uda. Uroczy i szalony, kolorystycznie kontrastowy, wirujący i pulsujący obraz o żywym Paryżu tu i żywym Nowym Jorku w czasie prób nad spektaklem, mogącym w praktyce otworzyć drzwi do kariery. Wizualnie wyrazisty, z doskonałą pracą montażysty i operatora, film który ma warstwy ale też posiłkuje się nagłą zmianą konwencji, choć formalnie zmienia się w nim niewiele. Bowiem to szaleństwo to jedno oblicze obrazu niejakiej Anaïs Volpé - ta twarz potrzebna by zasygnalizować czym jest przewrotność losu. Twarz która nagle przełamana zostaje twarzą dramatyczną, kiedy jedna z przyjaciółek odsłania prawdę o swoim stanie zdrowia. Dla niej aktorstwo, teatr jako ucieczka, jako azyl, wreszcie jak się okazuje miejsce gdzie te dwie pełne energii witalnej dusze spotykają się i odnajdują w tym spotkaniu istotę głębokiej przyjaźni. Mnóstwo skrajnych emocji do doznania, radości i rozpaczy, czyli życie, tak po ludzku ze wzlotami i upadkami młode wciąż życie, a być może już za chwile zdecydowanie przedwcześnie zakończone. Piękny film który też pięknie wygląda, a mimo to raczej niewielu wprost pięknym go określi - taki paradoks, bo trzeba specyficznej wrażliwości, bardzo artystycznej, aby dostrzec, przeżyć i skorzystać z tej niezwykłej lekcji przyjaźni i mądrej pokory wobec okrutnych wyroków losu. To pieprzone życie jest k**** takie niesprawiedliwe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj