Bardzo na plus zaskoczył mnie nowy album Antimatter, gdyż zanim wyszedł i nawet zanim pierwszy singiel się pojawił doczytałem, że ma on być oparty na materiale dotąd niezarejestrowanym, bądź składającym się z odrzutów z poprzednich sesji, więc z góry zakładałem, iż jeśli kompozycje owe nie zmieściły się na krążki poprzednie, to naturalnie mogą być o poziom lub więcej słabsze od konkurencji. Tutaj w tym miejscu niezwłocznie więc donoszę (aby nie wpaść w taką pułapkę stereotypowego myślenia), że Profusion of Thought w żadnym stopniu nie inaczej niż jako pełnoprawny album Antimatter należy traktować. Zawiera bowiem utwory, które nie jestem wręcz w stanie uwierzyć, iż kiedyś w przeszłości nie zmieściły się do programu wydawanych płyt. Utwory brzmiące w stu procentach na modłę antimatterowej stylistyki i nie wnoszące niczego nowego do jej od lat raczej już niezamienialnego trzonu, lecz brzmiące najzwyczajniej dla fana ich stylu znakomicie. Klasyczne patenty tu rządzą - semi akustyczne motywy wspierane ostrzejszymi akcjami w lajtowym kontraście hi-lo z wykorzystaniem progresywnego crescendo oraz rzecz jasna cudownie płynące melodie, okraszane znakomitymi emocjonalnymi solówkami, obok których klawisz sobie poplumka i cudownie zaśpiewa szef całego przedsięwzięcia w osobie Micka Mossa. Z tej perspektywy Profusion of Thought jest do bólu przewidywalne i ani odrobinę nie popycha tej estetyki do przodu, ale bez względu na wykorzystywany szablon (bywa on chwilami odrobinę męczący), to ogólnie w zakresie dorzucania do instrumentalnego fundamentu różnych ciekawych zagrań, patentów oraz detali, to kilku można się doszukać, a swoją dodatkową doskonałą robotę robi tutaj saksofon, który niewątpliwie ratuje kilkukrotnie kompozycje przed pewnie pozorną, ale jednak odczuwalną jednakowością, nie mówiąc już że dodaje aury zmysłowości i ja jestem bardzo na tak, kiedy tak się dzieje. Stąd jestem "wniebowzięty" i słucham tych "odrzutów" jak "zaklęty". :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz