Jedna z najgorętszych premier sezonu, film który w kontekście obecnych wydarzeń za naszą wschodnią granicą nabiera jeszcze silniejszego wyrazu. Uderza w nim ten naiwny entuzjazm smarkatego mięsa armatniego, naładowanego propagandowym przesłaniem, tym całym wówczas oddaniem dla Cesarza i podstępnie wzmacniającymi motywację tekstami „ojciec jest z ciebie dumny”. Ta krótka droga od dumy przez zaskoczenie i przerażenie do kompletnej histerii, bądź przyzwyczajenia do sytuacji, realiów walki w okopach pierwszej linii frontu, wreszcie dostosowania się do konieczności zabijania. Zapieprzania w deszczu i błocie, walcząc o jakieś z sufitu wzięte wzniosłe jak sam skurwysyn idee. W rzeczywistości troszcząc się wyłącznie o przetrwanie i wyrwanie się z tego piekła, modląc się by wreszcie się skończyło. Codzienność frontowa to żadna przecież historia romantyczna, tylko przeważnie brutalne zderzenie młodości z podłością i zawsze okrucieństwem zmory wojny. Sterty trupów, hektolitry przelanej krwi, wielka krwawa jatka na polu bitwy i smarkacz jako „tylko para butów z karabinem”! Mocne jak cholera doświadczenie, z kilkoma scenami (widelec w lazarecie i motyw z „przechodnim” mundurem), które zostają we łbie i przestrzegają, straszą a i tak naprawdę nie mają jakiegokolwiek praktycznego przełożenia na decyzje wszystkich tych szeryfów wybieranych w także demokratycznych warunkach, którzy zamiast idealistycznie troszczyć się o pokój i bezpieczeństwo, najczęściej poza czubek swojego nochala nie są w stanie spojrzeć. Spluwam na nich, niech ich piekło jeśli istnieje w najgorszych mękach pochłonie! W tym doskonale zobrazowanym (operator i scenograf na szóstkę) antywojennym manifeście Edwarda Bergera, na podstawie powieści Ericha Marii Remarque to tak oczywiste, jak fakt że na wojnie giną żołnierze dzieci i cywile, a ich architekci śpią w tym czasie pod pierzynkami i grymaszą że pieczywo nieświeże. Wyraźnie też dano do zrozumienia poprzez wątek kapitulacji bez żadnych kompromisów, że od strony historycznej było to podpisanie kolejnego wyroku przede wszystkim na Europę ale i też jak się okazało na Świat. Zawieszenie broni jako symboliczne narodziny faszyzmu/nazizmu napędzanego poczuciem krzywdy i urażonej dumy – czy dało się tego uniknąć? Obszerne jest to kino, z długo celebrowanym poruszającym nie tylko w wymiarze symbolicznym finałem. Jest ono dobitną lekcją pieprzonej pokory którą puentując, jak wiele innych ludzkość miała i będzie miała w dupie, bo jak piekła nie doświadczysz na własnej skórze, to zamiast pomyśleć o konsekwencjach będziesz je miał jeden z drugim idioto patologicznie patriotyczny głęboko gdzieś! Ślepi my, głupi my!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz