piątek, 4 listopada 2022

Don’t Worry Darling / Nie martw się, kochanie (2022) - Olivia Wilde

 

Ciekawa koncepcja science fiction, z ważnymi pytaniami natury etycznej, a spodziewałem się przeładowanego efekciarstwem rozrywkowego kiczu, bowiem kojarzyłem iż niezbyt ciepło został przyjęty w festiwalowych okolicznościach bodajże Wenecji. Idealne życie w słonecznej Kalifornii lat pięćdziesiątych, czyli wygodny z basenem dom na dalekich (nie można mieć wszystkiego?) jednak przedmieściach, połyskująca gablota na podjeździe, facet na super płatnej posadzie i żona gospodyni doskonała, dla mężulka wychuchana, dzieląca sprawnie czas pomiędzy obowiązki domowe, a swoje zainteresowania skupione na upiększaniu już przecież w każdym calu doskonałej urody. Ploteczki, rozryweczki, żadnych cholera trosk czy innych sytuacji stresujących i tylko jedno małe ale. Wszyscy oni jak w sekcie pod opieką pracodawcy z firmy matki, można powiedzieć „permanentna inwigilacja” - buzia na kłódeczkę, bez prób wgryzania i rozgryzania najdrobniejszych wątpliwości. Czym się zajmuje firma, to ogólnie tajemnica - wyeliminowanie pytań w temacie kupione życiem w luksusie! Jest w tej opowieści wizualny przepych, koloryt charakterystyczny i jest też coś niepokojącego, bowiem sielankowa atmosfera jest tyko kamuflażem pod którym ukrywa się intrygująca, tudzież dla większych wrażliwców przerażająca prawda, a film okazuje się całkiem mocno ryjącym berecik psychologicznym thrillerem o specyfice dreszczowca z niecodziennymi, trudno wytłumaczalnymi zjawiskami. Jednak czy uzyskany efekt to efekt jeden do jednego z tym oczekiwanym - kręcę nosem, pod nosem wąs faluje. Żartuję! Delikatnie manipuluje! Udało się bowiem Oliwii Wilde (i zajebiście) nakręcić solidnego, momentami rewelacyjnego mainstreamowego rylca. Lecz cała artystyczna niemal zasługa tutaj jednako jednej osoby. Znakomitą robotę wykonuje idealnie obsadzona, bo sama z siebie ale i z maniery aktorskiej świetnie pasująca dzięki zdecydowanemu aktorstwu do roli tropicielki zagadki Florence Pugh. Jej uroda wyrazista jest tu taka magnetycznie pociągająca - połyskująca należnym blaskiem, ale i pod słodziutką buźką umysł postaci bystry i serducho w piersi gorące. W moim mniemaniu film zaskakująco solidny, momentami błyskotliwy, a cały czas perfekcyjny od strony wizualnej, z kolejną rolą Florence taką że czapka z głowy i w kolejkę ją po festiwalowe zaszczyty. Jednak żeby nie odlecieć w tych zachwytach, są też jak na gatunek mocno zazwyczaj przekombinowany, tandetnie czasem pokręcony, problemy. Nie obyło się bez dziur logicznych, niespójności przyczynowo-skutkowych, ale one nie mają wielkiego znaczenia dla sensu i przesłania, dlatego nie trudno je było zaakceptować, żadną łyżką dziegciu w beczce miodu ich nie określę. Dlategoż gorąco polecam jako kolejną fajną propozycję z działki niegłupio rozrywkowej, na której ostatnio furorę zrobiło na przykład Promising Young Woman czy I Care a Lot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj