sobota, 13 listopada 2021

My Salinger Year / Mój rok z Salingerem (2020) - Philippe Falardeau

 

Nie zdziwiłem się że mi się podobało, gdyż bardzo lubię takie nowojorskie opowieści, a jeszcze bardziej pasuje mi, kiedy taka akurat nowojorska opowieść oparta jest na literackich konotacjach. Tym bardziej jeszcze, iż nakręcona została w formule uciekającej nieco od sztampy - gdzieś tam niezobowiązująco zawieszona w biograficznej przestrzeni i naprawdę urokliwie bujająca w czystej, ale naiwnej młodzieńczej intelektualności i posiłkująca się takąż bujną wyobraźnią. Może nawet za walor uznam, iż ta nowojorska obyczajówka nie jest „allenowska”, bo może i za wiele już dzisiaj przypadkiem podążania za tym ideałem i w sytuacjach nie częstych kazusów łamania sobie ząbków na nadmiernej ambicji bycia "allenowskim". Aktorzy u Falardeau tworzą bardzo charakterystyczne kreacje, są nie tyle tak wprost sympatyczni, ale ciekawi lub nawet fascynujący, wiec dają się lubić, a główna bohaterka, to ONA jest po prostu taka czarująco milutka. No i historyjka jest taka zajebista (jeśli mogę tak pospolitego określenia użyć? ;)) - dlatego polecam na popołudnie lub wieczór, jako rozrywkę typu inteligentnego, lecz nie pretensjonalnego. Stwierdzam z odpowiedzialnością za każde słowo, iż wdzięczny film obejrzałem, zamiast bardzo niesympatycznej oferty głównych stacji telewizyjnych lub kompulsywnego przewijania aktualności na fejsbukowej ścianie. To w zamian za odrzucenie pilota lub smartfona wpadła w me objęcia taka opowieść, która zanim dotrze ostatecznie do dobrze przemyślanego cichego finału, to kilkukrotnie w międzyczasie wątki niby zamyka, by bez uczucia bałaganu do nich powracać, zgrabnie do nich nawiązując. Przynajmniej tak mi się zdaje. :)

P.S. Na koniec seansu pomyślałem sobie, że przecież to nie było nic szczególnego, a jednak ten mały film przez ten drobny fakt że jest ciepły i skutecznie wycisza, zasłużył na szczególne miejsce w moim sercu. I je teraz tam ma!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj