Bardzo dobrze to wygląda i tak samo doskonale się to ogłada. I dobrze, bo mimo że niemal od zawsze fanem seriali nie jestem, to coś tam Rodziny Soprano zdążyłem w swoim czasie łyknąć, więc spieprzenia wspomnienia o takiej historii bym reżyserowi nie wybaczył, a tym bardziej że akurat gangsterka po linii z Chłopcami z ferajny, to u mnie jest mus i słabość ogromna. Tak to wygląda i od razu pod wpływem sentymentu śpieszę donieść, że Ray Liotta w epizodach wymiata i w ogóle i w szczególe aktorsko gitara, nuta dobra w tle też gra - ogólnie wszystko gra jak tralala. Młodzi w skórze Tony’ego wypadają wręcz rewelacyjnie, a ten pomysł, aby syn zagrał kultową rolę ojca w dechę i ktoś (Michael Gandolfini to już chyba się z tym urodził ;)) musiał tutaj wykazać się dobrym okiem, by im te jego charakterystyczne cechy zachowań i mimiki wszczepić. Scenariusz może nie rządzi (i dzieli :)) ale porządnie prądzi. Dobrze z fabułą serialową się spina i pewnie niejeden (większy ode mnie) szalikowiec „rodzinki” nie tylko nostalgicznie się rozczuli, ale też będzie miał masę radochy w wychwytywaniu wszelkich smaczków chyba dość bogato poupychanych. To co mnie najbardziej zaimponowało, to fakt że FILM Alana Taylora jest taki w punkt - że nie jest przesadzony, ani przestylizowany, jak i trudno wysuwać pretensje że czegoś wielkoekranowego i istotnie znaczącego mu brakuje. To jest w moich oczach zaleta, lecz nie byłbym zaskoczony, iż dla kogoś innego ten złoty środek może być wadą. Jak czytający moje widzimisię nie akceptuje, nie ma opcji bym się o to kłócił. No chyba że ktoś arcyniemiły stwierdzi, iż reżyser spieprzył robotę po całości, a oprócz powiązań z kultowym serialem nie ma szans doszukać się tu czegoś pochwały wartego. Jeśli tak, jeśli się delikwent uprze i lżył w dodatku moje zdanie będzie, to będę miął ochotę wbić mu nos w przegrodę. Jeśli rzecz jasna będzie miał ochotę ze mną f2f ścierać poglądy. :) No zwyczajnie mam taki kaprys, że uznaje The Many Saints of Newark za obraz godny gangsterskiej klasyki, jaka wylazła na przykład spod paluchów Martina Scorsese. Gruuubo, nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz