czwartek, 8 września 2022

Do widzenia, do jutra... (1960) - Janusz Morgenstern

 

Gdańsk wciąż powojenny i pierwsze, często nie pamiętające wprost koszmaru wojny młode pokolenie. Z dzisiejszej perspektywy aktorskie twarze znane z epoki, z nazwiskami które w przyszłości w różnych kontekstach odnajdą się w historii polskiego kina, bądź ogólnie szeroko rozumianej kultury i sztuki. Wymienię przede wszystkim przepiękne, bez względu na czas, z uniwersalną urodą i zmysłowym brzmieniem głosu kobiety i niekoniecznie tak przystojnych jak (ha ha) współcześnie możliwe, ale zdecydowanie bardziej intrygujących swoją chłopięcością mężczyzn. Grają aktorzy, ale gra też Gdańska architektura i gra muzyka legendarnego Krzysztofa Komedy - pięknie jazzujące rytmy. Do widzenia, do jutra… jako debiut reżyserski "Kuby" Morgensterna i poniekąd typowy dla okresu fascynacji kina polskiego nową, na poły zawadiacką, zerkającą nieśmiało w stronę zachodu młodzieżą, jest zarazem obrazem urzekająco roztkliwiającym liryzmem, jaki szczególnie Cybulski chciał na powrót swoim fanom pokazać, jak i naturalnie tak samo naiwnym, a wręcz budzącym dzisiaj uśmiech świadectwem tamtych zupełnie odmiennych od dzisiejszego przebodźcowanych czasów. Cybulski liryczno-sentymentalny, zwierzający się ustawionej na pianinie lalce – „Nie potrzebujesz się wstydzić marzeń, tego, co u ludzi dorosłych wywołuje liryczny uśmiech”, czy Cybulski nadwrażliwy amant, czarujący Teresę Tuszyńską emocjonalnie akcentowanymi słowami: „A co bym zrobił gdybyś zaginęła? A szukałbym ciebie. Zaglądałbym w oczy wszystkim dziewczynom. Jedne miałyby twoje oczy, drugie usta, a trzecie włosy. Jedne byłyby bardzo poważne, inne znów w doskonałym humorze. Inne grałyby w tenisa lub ciągle spieszyły się na kolację, ale żadna nie byłaby tobą. I pomyślałbym, że cię ukradli. I ogłosiłbym we wszystkich gazetach świata, na wszystkich murach i słupach ulicznych, że cię poszukuję. I wyznaczyłbym wielką nagrodę, ale nikt by mi nie uwierzył, bo nikt nigdy zakochanych nie traktuje na serio”. To dialogi, monologi - czyste, literackie, romantyczne, z innego, już kompletnie zapomnianego świata. Zapisane na taśmie filmowej, dzięki czemu każdemu kto będzie wyrażał ciekawość i ochotę na poznanie poprzez ucieczkę w przeszłość wrażliwych ludzi sprzed ponad półwiecza i ich subtelnie kokieteryjnej mentalności, dzisiaj dostępne na wyciagnięcie ręki. Bowiem rozwój techniki odebrał nam niewinność, lecz ofiarował możliwości. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj