Boban Marjanovic (dla niewtajemniczonych, dryblas z najlepszej koszykarskiej ligi Świata) w scenie otwierającej, ale na ekranie przemykają też większe gwiazdy NBA - te współczesne i te z przeszłości, a ich galeria do sprawdzenia w czymś w rodzaju „tribiutu” na finał, przed napisami końcowymi. Ale nie o tym, nie o tym chciałem na początek. ;) Donoszę na wstępie, iż Adam Sandler notuje potężny wzrost mojego nim zainteresowania po doskonałym występie w świetnym Uncut Gems. Nie wątpię że bez tego wyczynu tak ochoczo nie podszedłbym do Hustle, bez względu na koszykarską tematykę. Obsada aktorska zacna, także z totalnym debiutantem, zawodowym koszykarzem hiszpańskim Juancho Hernangómezem, który daje radę, a obok wyniesionego ostatnio przez krytykę pod niebiosa Sandlera, przez chwilę na ekranie prawdziwy weteran Robert DuVall i już w większej roli, w pełni zasłużenie doceniany Ben Foster. Hustle to sportowy dramat obyczajowy o kulisach basketowego marketingu i koszykarskiej kariery. Historia jak donoszą autentyczna - historia zmęczonego skauta, który w końcu dostaje wymarzoną trenerską szansę. Dostaje posadę asystenta głównego trenera i szybko zostaje mu uśmiech satysfakcji zgaszony, gdy przez niekorzystne okoliczności zanim jeszcze zacznie, jest jej pozbawiony. Wyszukuje w międzyczasie nieprzeciętny talent, ale wszystko idzie jak po grudzie - bije więc nasz bohater (kibicujemy człowiekowi, bo on taki nasz niedoskonały) głową w ścianę i (o jakie zaskoczenie, happy end mamy) uporem ją roztrzaskuje. Banał, schemat itd., lecz całkiem nieźle się ogląda, a momentami wręcz można zostać mocniej wkręconym, bo jest to ciekawie sfilmowane. Dynamicznie i widowiskowo, zresztą niekoniecznie nieautentycznie, mimo że trick goni trick w scenach gry - z wyeksponowaniem równolegle psychologicznych koszykarskich niuansików. Dla fanów basketu na najwyższym poziomie to z pewnością wartość dodana. Niemniej jednak sporo tu oczywistości i typowo hollywoodzkiej sztucznej manipulacji emocjami. Gdyby jednak nie miał choć w momentach jakiegoś czaru i prócz totalnej kalki nie proponował też czegoś choć minimalnie angażującego uwagę, to bym napisał żeby unikać. A nie napisze, bo nie wątpię że znajdzie swoich sympatyków. Ponadto ten przez wiele lat wyłącznie pajacowaty Sandler jest znowu w dramatycznej pozie świetny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz