Po ostatnim romansie z kinem europejskim (Wszyscy wiedzą) Ashgar Farhadi wraca
do kina arabskiego, a dokładnie do osadzonego wprost w realiach Bliskiego Wschodu dramatu obyczajowego o konotacjach z antyczną tragedią i fundamencie społeczno-kulturowym, który za sprawą wcześniejszych
produkcji przyniósł mu publiczności uznanie i nagrody w branży.
Trudno nie zauważyć wręcz bliźniaczego podobieństwa Bohatera
do Rozstania, Klienta i ja akurat nie mam z tym problemu, bowiem wymienione, tak
jak i te w Hiszpanii (Wszyscy wiedzą) czy Francji (Przeszłość) kręcone, bądź debiutanckie (jeszcze przeze mnie nie poznane filmy) grając na podobnej nucie
refleksyjno-analitycznej, pomimo różnic lokacji, to w niemal jeden
do jednego odwzorowanych realiach czasu i ludzkiej mentalności się
obracają. Atuty Bohatera, to też atuty każdego innego obrazu
Farhadiego - trafnie zadane pytania, w przypadku Bohatera odnośnie
uczciwości. Czy uczciwość jest obowiązkiem? Czy uczciwość czyni
człowieka bohaterem? Głębokie prześwietlenie materiału i obszaru, świetny także obowiązkowo scenariusz stoi za
efektem końcowym i problematyka w nim równie ciekawie poddawana
poniekąd milczącej, bowiem bez atakujących widza i nasuwających
jednocześnie tok rozumowania komentarzy. Frahadi bez wątpienia
wierzy w mądrość swojego widza i potrafi w dobrym starym, bo
nienachalnym oraz poniekąd zdystansowanym stylu modelować poprzez surową, ograniczoną do minimum narrację u widza nastroje, przekonania i tylko
obserwator pozbawiony potencjału intelektualnego, nie wyciągnie
prawidłowych wniosków bez potrzeby podsuwania ich na tacy. Jednak na
takim myślę Farhadiemu nie zależy, bo inaczej stosowałby metody
łopatologicznego wciskania demagogii, a zawsze jest on od tej żałosnej praktyki daleki. Bohater to mimo wszystko też
niby prosta historia, która wraz z rozwojem tworzy skomplikowaną
sieć powiązań, zależności vel stosunku. Historia która ewoluuje
i stanowi doskonałą lekcje, w której z jednej strony naiwność, a
z drugiej cwaniactwo. Bohater staje się ofiarą, ofiara prześladowcą
- nie ma tutaj żadnej jednoznacznej jaskrawej czerni i bieli, ani
gotowych prostych rozwiązań podług infantylnej maksymy, iż dobro
przeciwstawiamy złu, a to pierwsze zawsze zwycięża. Nie ma
zupełnych czarnych charakterów, nie ma ich w takim dosłownym
znaczeniu zasadniczo w ogóle. Każdy chce dobrze, według własnego subiektywnego oglądy rzeczywistości, lecz nieporozumienia prowadzą do zamieszania i przykrych reperkusji. Emocje rosną,
frustracja przejmuje nad zdrowym rozsądkiem i mądrą pokorą
kontrolę. Co czyni efekt końcowy złożonej pracy zespołu Farhadiego jeszcze bardziej prawdziwym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz