czwartek, 22 września 2022

Chet Faker - Hotel Surrender (2021)

 


Wybaczcie że trochę pobredzę, uzbrojony w niewiedzę. ;) Chet Faker alias Nick Murphy, prawidłowo Nick Murphy vel Chet Faker - znaczy wokalista i jego alter ego. Błądziłem chwilę, ale szybko zorientowałem się w temacie na tyle by wiedzieć kto jest kto i kto kogo powołał do życia, nie wiedząc jednak dokładnie po co, dlaczego. Uzbrojony w nauszne słuchawki, a w nich Hotel Surrender odkrywam wpierw ostatni jak dotąd studyjny album Cheta Fakera, który zakładam musi być wielkim fanem Cheta Bakera. Nie znam jego debiutu sprzed ośmiu lat, ani nie słuchałem nawet we fragmentach krążków Nicka (Run Fast Sleep Naked i  Music for Silence), ale zaprzysięgam się w imię dobra mojego muzycznego gustu, że sprawdzę jak wyrwę z każdej danej mi jeszcze doby maksa także na dźwiękowe poszukiwania. Może nawet uda się sprawdzić nagrania dokonane pod szyldem Nick Murphy & The Program i wtedy bogatszy chociaż o pełną podstawową wiedzę, będę mógł spojrzeć z takiej odpowiedniej perspektywy na dokonania człowieka dwóch nazwisk. Póki to jednak nie nastąpi, nie zamierzam trzymać gęby na kłódkę i nie podzielić się odczuciami po kontakcie z Hotel Surrender, bo nie oszukując, nie ukrywając jestem pod wrażeniem i poważnie flirtuje teraz z wokalem Nicka/Cheta, a styl gatunkowy jaki kiedyś wcale (dzisiaj wciąż z rzadka), ale spodziewam się coraz częściej (nie zamierzam się krygować) goszczący w mojej domowej przestrzeni odsłuchowej, kręci mnie żywiej z każdym kolejnym dodanym do wieku rokiem. Minimalizm instrumentalny, sporo w nim zarazem elektroniki, ale i brzmień doskonale kojarzonych z klasycznymi dokonaniami gwiazd soulu, w postaci plam żywych instrumentów wplecionych z wyczuciem w bujający kręgosłup rytmiczny. Do tej mikstury na zasadzie urozmaicenia wkręcone jazzujące funky i dla kogoś tak w zerowym stopniu zorientowanego w dokonaniach Nicka/Cheta wystarczająco fajnie, by szczególnie w sytuacji wczesnojesiennego wieczoru dać się porwać odprężającemu charakterowi tej nuty i uspokajającemu brzmieniu głosu wokalisty. Dla mnie na teraz bomba i wiem, mam świadomość że jestem trąba przez to że rzadko wysuwam nosek poza estetyki które mnie ukształtowały.

P.S. A czego się spodziewać na kolejnych etapach rozpoznawania Cheta i Nicka, to aż mnie przyjemny dreszczyk ekscytacji o czym nie omieszkam donosić i o donoszenie dać się prosić. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj